poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Siz rozdział 20

-Może się z tego wygrzebie.
-Ale proszę pana co mu dokładnie jest?
Zapytała Sara. Jej głos był coraz bardziej zdenerwowany.
-Księżniczko jestem Taimons lekarz dworny.-Spojrzał jej w oczy i dodał.-Nie jest za dobrze. Stracił mnóstwo sił. Ma kilka złamań oraz dużo siniaków i ran. Wątpię że jeszcze w tym tygodniu w ogóle się ocknie choć na chwilę.
Sara spojrzała na leżącego na wielkim łóżku chłopaka. Znowu zbierało się jej na płacz. Spojrzała sobie na racę z trudem powstrzymując łzy.
-Dobrze dziękuję.
-Przyjdę za jakieś dwa dni i zobaczę co z nim. Tym czasem muszę już iść.
Uśmiechną się i wyszedł. Sara spojrzała na służących zebranych w pokoju aby pomóc doktorowi.
-Wy także możecie już iść.-Istoty wyszły w pokoju został tylko Shargon. Sara zwróciła się do niego.-Powiedziałam że możecie już wyjść.
-Przepraszam nie wiedziałem-odpowiedział zdziwiony.-Dobrze już idę.
-Wybacz. Poradzę sobie. Chcę pobyć z nim sama. Proszę.
-To zrozumiałe.
Wyszedł. Bez niego i innych w pokoju zrobiło się cicho. Ta cisza pozwoliła Sarze się uspokoić. Jednak patrząc tak na pokrzywdzonego Ri nie opanowała tego spokoju zbyt długo. Wybuchła płaczem. Po policzkach poleciały jej łzy które do tej pory powstrzymywała z wielkim trudem.
Podła  bezbronnie na kolana przy łóżku. Bez obecności chłopaka czuła się taka bezbronna. Wiedziała że on tu jest ale nie był obecny na zwykły sposób.
Wzięła jego dłoń w swoją. Nawet tego nie zauważyła kiedy tak po prostu zasnęła na podłodze trzymając jego dłoń.
*********************************************************************
-Co... co... co jest?
Sarę obudziło nagłe światło.Wstała na wpół przytomna i otarła oczy. Kiedy już na dobre je otworzył ujrzała przed sobą piękną kobietę.
Kobieta miała kruczoczarne włosy sięgające aż do pasa, idealnie białą szatę na sobie i nieziemsko niebieskie oczy. Jej cera była biała niczym śnieg a jej malinowe usta zaczęły coś szepczeć.
-Anioł...?
Zapytała Sara. Kobieta się uśmiechnęła. I odpowiedziała jej.
-Nie skarbie. Przywołało mnie twoje łkanie. Co się stało?
Sara skrzyżowała niepewnie ręce na ramionach i spojrzała w stronę Ri.
-Nawet nie wiadomo czy przeżyje.
Kobiecie wzięło się na płacz i nie kryła tego bo z oczu popłynęły jej łzy. Wyszeptała
-Ri... ale co się stało?-teraz zmieniła ton na taki który Sara bardziej usłyszała-Możesz go uleczyć słonko tylko musisz odkryć sama w jaki sposób.
-Ale jak... kim w ogóle pani jest... ja...
-Ciiii.... Sama odkryjesz jak to zrobić .- Kobieta się uśmiechnęła.-Jestem Siz. Musze już znikać. I pamiętaj:
,,Prawda się kryje za jej obliczem
 śmierci i życia''
Po czym podeszła do niej i pocałowała ją delikatnie w czoło. Kobieta zniknęła.
 Sara spowrotem zasnęła.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym przeprosić za to że nie mam przecinków itp. ale mi się nie chciało ^^
Post dla mojej żaby ;*

piątek, 6 kwietnia 2012

Ri rozdział 19


Kiedy służba już wyszła z komnaty Sara usiadła na dużym,wygodnym łóżku. Piękna kobieta opatrzyła ją w jakieś dwie może trzy minuty. Teraz tak siedziała jak jakaś wyobcowana i myślała o ty co powiedział jej mężczyzna. ,,to był Ri'' te słowa ciągle chodziły jej po głowie.
Po jakimś czasie przyglądania się dziewczynie powiedział.
-Co się stało?
Sara zdołała tylko wyszeptać.
-Jak to? Czy to naprawdę był Ri? Ale dlaczego on? Co się całkowicie stało?
Sara aż się poderwała z miejsca. Szargon położył jej rękę na ramieniu i powiedział kojącym głosem.
-Usiądź.-Przerwał aby wziąć głębszy wdech.-Ri nie jest zwykłą istotą jak ty czy ja. Królowa uwolniła go od klątwy. W dawnych czasach żyliśmy w zgodzie z rochalgami nawet mieszkali wśród nas. Jednak pewnego dnia zbuntowali się. Rządził u nas wtedy ostatni król Artur. Skłócili się z nami i wywołali wojnę. Kiedy po paru latach jedna z rodzin rochalgów była u nas na ziemiach rodzice zostawili pod drzwiami pałacu niemowlę. Rodzina na pewno uciekła i nie chciała aby ich dziecko było prześladowane przez nas.-Spojrzał na nią.-kiedy pod pałacem zaczął się szaszor królowa zeszła na dół. Lud chciał spalić dziecko. Jednak ona go uratowała.
-Teraz rozumiem dlaczego nazywaliście ją królową życia.
Spojrzenie Szargona powędrowało na jej twarz.
-W tamtym osobnym budynku-kontynuował.-Dokonał się cud. Królowa przemieniła to dziecko w istotę taką samą jak my. Nadała mu imię Ri. Królowa chciała aby imie tego małego coś oznaczało.
-A co oznacza Ri.
Zapytała Sara.
-W naszym świecie oznacza ono poświęcenie, odwagę i życzliwość. Ri był oczkiem w głowie królowej szanowała go jak swoje własne dziecko do końca swoich dni.
Sara wstała urzeczona ta historią.
-Poświęcenie, odwaga i życzliwość. Właśnie taki jest Ri.
Uśmiechnęła się.Po czym dodała.
-Trzeba mu pomóc i to szybko.
-Pomożesz mu ale najpierw nauczysz się paru rzeczy. Na początku poznasz mistrza Lichao. Nauczy ciebie jak panować nad ogniem. Potem nauczysz się panować na powietrzem i ziemią. Woda nie jest ci obca. Nauczysz się również jak używać korony Wioski. Potem i ja ci pomogę uratować Ri.
-Dobrze wiedzieć że będę mogła się tego wszystkiego nauczyć,ale nie mogę zostać długo. Mama wraca za tydzień.
Na te słowa mężczyzna posmutniał. Sara przyglądała się mu. Zauważyła że w oczach zbierają się mu łzy. Spytała cicho starając się aby jej głos brzmiał miękko.
-Co się stało?
Nie zdążył jej odpowiedzieć bo wokół zamku zrobił się szum. Obydwoje orzywieni wyjrzeli za okno. Sara prawie by co zemdlała widząc jakby zarysy ciała Sebastiana.
-Przecież to niemożliwe. Czy o...?
Zapytała. Spojrzała na Szargona i dosłownie wyleciała z komnaty. Biegła ile sił w nogach i wydawało się jej że zna ten zamek jak własną kieszeń. Kiedy dotarła do bram otworzyła je sama, bo nie chciała już czekać na służbę.
Kiedy otworzy ła drzwi łzy i płacz nie mogła ich po prostu utrzymać. Widziała Sebastiana na wpół żywego. Jego ubranie było poplamione i rozdarte. Widziała w wielu miejscach siniaki  i ślady krwi. Płacz nie ustawał a był jeszcze bardziej wyrazisty.
Upadła na kolana i nie wiedziała co ma robić. Patrzała tylko. Jej ciało zostało sparaliżowane strachem czy on jeszcze żyje.
W końcu ktoś ją podniósł z ziemi, a straże rozproszyli ludzi i ktoś podniósł Ri. Wprowadzili go, a Sara była przytulona do Szargona i także została wprowadzona. do środka zamku.
-Połóżcie go w mojej komnacie.
Poprosiła mężczyznę.
Szargon zostawił ją na chwilę samą i podszedł do straży.
Już po paru minutach Ri leżał na dużym łóżku Sary.
Dziewczyna spojrzała na niego. Łzy znowu jej napływały do oczu.
Chłopak był strasznie pokrwawiony. Był nie przytomny. Do sali wprowadzono lekarza.

środa, 4 kwietnia 2012

Komnata rozdział 18


Sara szła przodem po lśniących schodach. Nie mogła sie przestać oglądać, piękne zdobienia i lśniące żyrandole zrobione tak jakby z diamentów.
Doszli na samą górę schodów tam Szargon poprowadził ją do wielkich drzwi. Nie musiała nawet ich dotykać, a one same się otworzyły.
-Wejdź.
Usłyszała miły starszy głos gdzieś na drugim okńcu sali. Skoro jej pozwolono to weszła. Kiedy znalazła się juz na samym środku sali podbiegł do niej mały człowiek.
-Witaj. Nareszcie się zjawiłaś.-Powiedział kłaniając się jej.-Czekaliśmy na ciebie.-Rozejżał się do okoła po czym zapytał.-A gdzie jest mały Ri?
Sara przygryzła wargi, a w oczach zaczeły jej napływać łzy na samą myśl że oni tam mogą tera cierpiec a ona jest bezpieczna.
Szargon widząc jej zakłopotanie odpowiedział za nią.
-Mizza ich zabrała.-Spojrzał na Sarę i dodał.-Księżniczka sto czyła bitwę.
Starzec nagle się orzywił i przyglądając się dziewczynie zapytał ją.
-Czy jesteś ranna?
Sara była ranna czuła jak z rany na wysokości bioder coś ją piecze. Oszołomiona nie mogła z siebie wydać głosu więc tylkko kiwneła głową.
-Dobrze, dobrze. Szargonie zaprowadź ją do jej komnaty. Niech pozna swój nowy dom.
-Ja...ja mam konate?
Starzec sie tylko uśmiechną. Szargon spojrzał z zadowoleniem na nią i powiedział.
-W naszej wiosce krulują zazwyczaj dziewczęta. W naszej historii było tylko dwuch królów...
-Ale za to jakich.
Przerwał mu starzec. Szargon usmiechną sie do niego i zwrucił się znowu u Sarze.
-Komnata jest przekazywana z następcy na następce ronu i wszystkie rzeczy jakie pozostawili tam istoty królów i kruwlowych są teraz twoje. Chodx zaprowadzę cię tam jeśli chcesz i jesli pozwolisz to tam służba ciebie opatrzy dobrze?
-Dobrze.
Powiedziała. Szargon zwrucił się ku starcowi.
-Amenelu księżniczka pozwoliła służbie wejść do komnaty.
Satrzec się usmiechną.
-Dobrze. Bądź gotowa za pięć minut.
Szargon pokazał Sarze drogę. Szli po schodach u dołu których służba się zatrzymała. Sara się odwróciła i zapyała.
-Czemu nie idą dalej?
-Do komnaty nie ma prawa nit wchodzić bez twojego powolenia.
Sara nie zwracała już na nich uwagi gdyz poszli wezwani gdzie indziej.
Kiedy doszli do końca schodów zauważyła że stoi na wielkim drzewie.
Przed nią rozciągały się jeszcze jedna para schodów tym razem o innym odcieniu marskiego koloru. Przez nie wielką altankę prowadziły ku wielkim drzwią. Sara z Szargonem weszli. Kiedy dziewczyna dotkneła klamki poczuła jak przez nią samą przepływa fala miłego siepła. Zanim otworzyła drzwi rozejrzała się. Szczyt budynku był zrobiony z szkła. Po wszystkich stronach były iesamowite okna, a po lewj stronie było widać dojście do osobnego pomieszczenia. Sara zwróciła na to uwagę. Nie było tam ścian ani żadnych okien. W tym osobnym pomieszczeniu były tylko gałęzie potrzymujące małe szklane zadaszenie.
-Co to jest?
Spytała Sara wskazując obiekt.
-Powiem ci w środku.
Sara weszła do środka z zamkniętymi oczami kiedy je otworzyła zobaczyła miło użądzoną komnatę. Pod wilekim oknem stało duże łużo, w drugimkońcu szafu wielka szafa koło której stało duże kryształowe lustro. Przy łużku ta jakby w powietrzu wisiała lampka nocna. Przy drugim oknie stała mała toaletka. Naprzeciwko której były drzwi. Sara domyślała się że to te drzwi prwadzące do tego osobnego pomieszczenia.

-Pięknie tu. Tak przytulnie.
Sara podeszła do półki nad małym stolikiem przypominającym biurko. Dotkneła ją delikatnie, a potem wzieła w dłoń zdjęcie które na niej leżało. Przectawiało piękną kobietę z czarnymi długimi włosami o kryształowo nibieskich oczach. Obejmowała maleńką istotkę która uśmiechała sie do niej szerokim uśmiechem.

-To poprzednia królowa?
-Tak- odpowiedział z uśmiechem.-Nazywalismy ją królową życia i przetrwania.
-Dlaczego?
Sary głos wydawał się spokojny.
-Uratowała to dzieciątko przed rochlgami.
-Rochalgi?
-Straszne stwory mieszkające za oceanem.
Sara szybko skojarzyła złe trole pomagające Mizie. Odstawiła zdjęcie kiedy niespodziewanie Szargon dodał.
-Tym dzieckiem był Ri.
Sara otworzyła szeroko oczy.
-----------------------------------------------------------------------------------
Może być trochę błędów ale ni chciało mi się ich poprawiać mam nadzieję że przymkniecie na to oko