poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Siz rozdział 20

-Może się z tego wygrzebie.
-Ale proszę pana co mu dokładnie jest?
Zapytała Sara. Jej głos był coraz bardziej zdenerwowany.
-Księżniczko jestem Taimons lekarz dworny.-Spojrzał jej w oczy i dodał.-Nie jest za dobrze. Stracił mnóstwo sił. Ma kilka złamań oraz dużo siniaków i ran. Wątpię że jeszcze w tym tygodniu w ogóle się ocknie choć na chwilę.
Sara spojrzała na leżącego na wielkim łóżku chłopaka. Znowu zbierało się jej na płacz. Spojrzała sobie na racę z trudem powstrzymując łzy.
-Dobrze dziękuję.
-Przyjdę za jakieś dwa dni i zobaczę co z nim. Tym czasem muszę już iść.
Uśmiechną się i wyszedł. Sara spojrzała na służących zebranych w pokoju aby pomóc doktorowi.
-Wy także możecie już iść.-Istoty wyszły w pokoju został tylko Shargon. Sara zwróciła się do niego.-Powiedziałam że możecie już wyjść.
-Przepraszam nie wiedziałem-odpowiedział zdziwiony.-Dobrze już idę.
-Wybacz. Poradzę sobie. Chcę pobyć z nim sama. Proszę.
-To zrozumiałe.
Wyszedł. Bez niego i innych w pokoju zrobiło się cicho. Ta cisza pozwoliła Sarze się uspokoić. Jednak patrząc tak na pokrzywdzonego Ri nie opanowała tego spokoju zbyt długo. Wybuchła płaczem. Po policzkach poleciały jej łzy które do tej pory powstrzymywała z wielkim trudem.
Podła  bezbronnie na kolana przy łóżku. Bez obecności chłopaka czuła się taka bezbronna. Wiedziała że on tu jest ale nie był obecny na zwykły sposób.
Wzięła jego dłoń w swoją. Nawet tego nie zauważyła kiedy tak po prostu zasnęła na podłodze trzymając jego dłoń.
*********************************************************************
-Co... co... co jest?
Sarę obudziło nagłe światło.Wstała na wpół przytomna i otarła oczy. Kiedy już na dobre je otworzył ujrzała przed sobą piękną kobietę.
Kobieta miała kruczoczarne włosy sięgające aż do pasa, idealnie białą szatę na sobie i nieziemsko niebieskie oczy. Jej cera była biała niczym śnieg a jej malinowe usta zaczęły coś szepczeć.
-Anioł...?
Zapytała Sara. Kobieta się uśmiechnęła. I odpowiedziała jej.
-Nie skarbie. Przywołało mnie twoje łkanie. Co się stało?
Sara skrzyżowała niepewnie ręce na ramionach i spojrzała w stronę Ri.
-Nawet nie wiadomo czy przeżyje.
Kobiecie wzięło się na płacz i nie kryła tego bo z oczu popłynęły jej łzy. Wyszeptała
-Ri... ale co się stało?-teraz zmieniła ton na taki który Sara bardziej usłyszała-Możesz go uleczyć słonko tylko musisz odkryć sama w jaki sposób.
-Ale jak... kim w ogóle pani jest... ja...
-Ciiii.... Sama odkryjesz jak to zrobić .- Kobieta się uśmiechnęła.-Jestem Siz. Musze już znikać. I pamiętaj:
,,Prawda się kryje za jej obliczem
 śmierci i życia''
Po czym podeszła do niej i pocałowała ją delikatnie w czoło. Kobieta zniknęła.
 Sara spowrotem zasnęła.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym przeprosić za to że nie mam przecinków itp. ale mi się nie chciało ^^
Post dla mojej żaby ;*

piątek, 6 kwietnia 2012

Ri rozdział 19


Kiedy służba już wyszła z komnaty Sara usiadła na dużym,wygodnym łóżku. Piękna kobieta opatrzyła ją w jakieś dwie może trzy minuty. Teraz tak siedziała jak jakaś wyobcowana i myślała o ty co powiedział jej mężczyzna. ,,to był Ri'' te słowa ciągle chodziły jej po głowie.
Po jakimś czasie przyglądania się dziewczynie powiedział.
-Co się stało?
Sara zdołała tylko wyszeptać.
-Jak to? Czy to naprawdę był Ri? Ale dlaczego on? Co się całkowicie stało?
Sara aż się poderwała z miejsca. Szargon położył jej rękę na ramieniu i powiedział kojącym głosem.
-Usiądź.-Przerwał aby wziąć głębszy wdech.-Ri nie jest zwykłą istotą jak ty czy ja. Królowa uwolniła go od klątwy. W dawnych czasach żyliśmy w zgodzie z rochalgami nawet mieszkali wśród nas. Jednak pewnego dnia zbuntowali się. Rządził u nas wtedy ostatni król Artur. Skłócili się z nami i wywołali wojnę. Kiedy po paru latach jedna z rodzin rochalgów była u nas na ziemiach rodzice zostawili pod drzwiami pałacu niemowlę. Rodzina na pewno uciekła i nie chciała aby ich dziecko było prześladowane przez nas.-Spojrzał na nią.-kiedy pod pałacem zaczął się szaszor królowa zeszła na dół. Lud chciał spalić dziecko. Jednak ona go uratowała.
-Teraz rozumiem dlaczego nazywaliście ją królową życia.
Spojrzenie Szargona powędrowało na jej twarz.
-W tamtym osobnym budynku-kontynuował.-Dokonał się cud. Królowa przemieniła to dziecko w istotę taką samą jak my. Nadała mu imię Ri. Królowa chciała aby imie tego małego coś oznaczało.
-A co oznacza Ri.
Zapytała Sara.
-W naszym świecie oznacza ono poświęcenie, odwagę i życzliwość. Ri był oczkiem w głowie królowej szanowała go jak swoje własne dziecko do końca swoich dni.
Sara wstała urzeczona ta historią.
-Poświęcenie, odwaga i życzliwość. Właśnie taki jest Ri.
Uśmiechnęła się.Po czym dodała.
-Trzeba mu pomóc i to szybko.
-Pomożesz mu ale najpierw nauczysz się paru rzeczy. Na początku poznasz mistrza Lichao. Nauczy ciebie jak panować nad ogniem. Potem nauczysz się panować na powietrzem i ziemią. Woda nie jest ci obca. Nauczysz się również jak używać korony Wioski. Potem i ja ci pomogę uratować Ri.
-Dobrze wiedzieć że będę mogła się tego wszystkiego nauczyć,ale nie mogę zostać długo. Mama wraca za tydzień.
Na te słowa mężczyzna posmutniał. Sara przyglądała się mu. Zauważyła że w oczach zbierają się mu łzy. Spytała cicho starając się aby jej głos brzmiał miękko.
-Co się stało?
Nie zdążył jej odpowiedzieć bo wokół zamku zrobił się szum. Obydwoje orzywieni wyjrzeli za okno. Sara prawie by co zemdlała widząc jakby zarysy ciała Sebastiana.
-Przecież to niemożliwe. Czy o...?
Zapytała. Spojrzała na Szargona i dosłownie wyleciała z komnaty. Biegła ile sił w nogach i wydawało się jej że zna ten zamek jak własną kieszeń. Kiedy dotarła do bram otworzyła je sama, bo nie chciała już czekać na służbę.
Kiedy otworzy ła drzwi łzy i płacz nie mogła ich po prostu utrzymać. Widziała Sebastiana na wpół żywego. Jego ubranie było poplamione i rozdarte. Widziała w wielu miejscach siniaki  i ślady krwi. Płacz nie ustawał a był jeszcze bardziej wyrazisty.
Upadła na kolana i nie wiedziała co ma robić. Patrzała tylko. Jej ciało zostało sparaliżowane strachem czy on jeszcze żyje.
W końcu ktoś ją podniósł z ziemi, a straże rozproszyli ludzi i ktoś podniósł Ri. Wprowadzili go, a Sara była przytulona do Szargona i także została wprowadzona. do środka zamku.
-Połóżcie go w mojej komnacie.
Poprosiła mężczyznę.
Szargon zostawił ją na chwilę samą i podszedł do straży.
Już po paru minutach Ri leżał na dużym łóżku Sary.
Dziewczyna spojrzała na niego. Łzy znowu jej napływały do oczu.
Chłopak był strasznie pokrwawiony. Był nie przytomny. Do sali wprowadzono lekarza.

środa, 4 kwietnia 2012

Komnata rozdział 18


Sara szła przodem po lśniących schodach. Nie mogła sie przestać oglądać, piękne zdobienia i lśniące żyrandole zrobione tak jakby z diamentów.
Doszli na samą górę schodów tam Szargon poprowadził ją do wielkich drzwi. Nie musiała nawet ich dotykać, a one same się otworzyły.
-Wejdź.
Usłyszała miły starszy głos gdzieś na drugim okńcu sali. Skoro jej pozwolono to weszła. Kiedy znalazła się juz na samym środku sali podbiegł do niej mały człowiek.
-Witaj. Nareszcie się zjawiłaś.-Powiedział kłaniając się jej.-Czekaliśmy na ciebie.-Rozejżał się do okoła po czym zapytał.-A gdzie jest mały Ri?
Sara przygryzła wargi, a w oczach zaczeły jej napływać łzy na samą myśl że oni tam mogą tera cierpiec a ona jest bezpieczna.
Szargon widząc jej zakłopotanie odpowiedział za nią.
-Mizza ich zabrała.-Spojrzał na Sarę i dodał.-Księżniczka sto czyła bitwę.
Starzec nagle się orzywił i przyglądając się dziewczynie zapytał ją.
-Czy jesteś ranna?
Sara była ranna czuła jak z rany na wysokości bioder coś ją piecze. Oszołomiona nie mogła z siebie wydać głosu więc tylkko kiwneła głową.
-Dobrze, dobrze. Szargonie zaprowadź ją do jej komnaty. Niech pozna swój nowy dom.
-Ja...ja mam konate?
Starzec sie tylko uśmiechną. Szargon spojrzał z zadowoleniem na nią i powiedział.
-W naszej wiosce krulują zazwyczaj dziewczęta. W naszej historii było tylko dwuch królów...
-Ale za to jakich.
Przerwał mu starzec. Szargon usmiechną sie do niego i zwrucił się znowu u Sarze.
-Komnata jest przekazywana z następcy na następce ronu i wszystkie rzeczy jakie pozostawili tam istoty królów i kruwlowych są teraz twoje. Chodx zaprowadzę cię tam jeśli chcesz i jesli pozwolisz to tam służba ciebie opatrzy dobrze?
-Dobrze.
Powiedziała. Szargon zwrucił się ku starcowi.
-Amenelu księżniczka pozwoliła służbie wejść do komnaty.
Satrzec się usmiechną.
-Dobrze. Bądź gotowa za pięć minut.
Szargon pokazał Sarze drogę. Szli po schodach u dołu których służba się zatrzymała. Sara się odwróciła i zapyała.
-Czemu nie idą dalej?
-Do komnaty nie ma prawa nit wchodzić bez twojego powolenia.
Sara nie zwracała już na nich uwagi gdyz poszli wezwani gdzie indziej.
Kiedy doszli do końca schodów zauważyła że stoi na wielkim drzewie.
Przed nią rozciągały się jeszcze jedna para schodów tym razem o innym odcieniu marskiego koloru. Przez nie wielką altankę prowadziły ku wielkim drzwią. Sara z Szargonem weszli. Kiedy dziewczyna dotkneła klamki poczuła jak przez nią samą przepływa fala miłego siepła. Zanim otworzyła drzwi rozejrzała się. Szczyt budynku był zrobiony z szkła. Po wszystkich stronach były iesamowite okna, a po lewj stronie było widać dojście do osobnego pomieszczenia. Sara zwróciła na to uwagę. Nie było tam ścian ani żadnych okien. W tym osobnym pomieszczeniu były tylko gałęzie potrzymujące małe szklane zadaszenie.
-Co to jest?
Spytała Sara wskazując obiekt.
-Powiem ci w środku.
Sara weszła do środka z zamkniętymi oczami kiedy je otworzyła zobaczyła miło użądzoną komnatę. Pod wilekim oknem stało duże łużo, w drugimkońcu szafu wielka szafa koło której stało duże kryształowe lustro. Przy łużku ta jakby w powietrzu wisiała lampka nocna. Przy drugim oknie stała mała toaletka. Naprzeciwko której były drzwi. Sara domyślała się że to te drzwi prwadzące do tego osobnego pomieszczenia.

-Pięknie tu. Tak przytulnie.
Sara podeszła do półki nad małym stolikiem przypominającym biurko. Dotkneła ją delikatnie, a potem wzieła w dłoń zdjęcie które na niej leżało. Przectawiało piękną kobietę z czarnymi długimi włosami o kryształowo nibieskich oczach. Obejmowała maleńką istotkę która uśmiechała sie do niej szerokim uśmiechem.

-To poprzednia królowa?
-Tak- odpowiedział z uśmiechem.-Nazywalismy ją królową życia i przetrwania.
-Dlaczego?
Sary głos wydawał się spokojny.
-Uratowała to dzieciątko przed rochlgami.
-Rochalgi?
-Straszne stwory mieszkające za oceanem.
Sara szybko skojarzyła złe trole pomagające Mizie. Odstawiła zdjęcie kiedy niespodziewanie Szargon dodał.
-Tym dzieckiem był Ri.
Sara otworzyła szeroko oczy.
-----------------------------------------------------------------------------------
Może być trochę błędów ale ni chciało mi się ich poprawiać mam nadzieję że przymkniecie na to oko


sobota, 31 marca 2012

Wioska żywiołów. Już czuj się bezpieczna. rozdział 17

Dolecieli na piękną polankę którą raz pokazał jej Ri. Stawiając znowu bose stopy na ziemi poczuła ulgę. Lot miną im spokojnie, choć lecieli dość szybko Sara zdążyła zobaczyć kilka ładnych widoków. Kiedy podchodzili do małej altanki usłyszeli gdzieś z środku lasu krzyk. Może to nie był krzyk ale raczej ryk.
Podbiegli szybko do małego pomieszczenia i staneli na samym środku.
-Goowa?
-Nie jestem pewna.
Szragon spojrzał na nią i dodał pośpiesznie, gdyż wyczuwał w wietrze, że coś się do nich zbliża.
-Musisz być pewna. Jeśli chcesz możesz wrócić do domu. Postawimy straże koło niego, będziesz bezpieczna.
-Nie-powiedziała Sara stanowczo-nie zostawię ani Katy ani Sebastiana.
-To znaczy Rikigo?
-Tak-odrzekła już zwyczajnym tonem-nie mogę się przyzwyczaić.
Zza krzaków wyłoniła się postać wściekłej Mizy. Ruszyła biegiem w ich stronę.
Mężczyzna zdążył wyjąć jednak małą skiewkę w kturej cos było. Włożył do niej rękę i wyją małą szczypte czegoś migoczącego. Sara zoriętowała się, że to pyłek.
Szargon rozpylił magiczne leciutkie coś nad ich głowami.
Miza była tak bliska dotarcia do nich, a jednak nie zdążyła.
Altanka wypełniła się miłym ciepłym powietrzem i rozjaśniła się. Sara chciała mieć otwarte oczy, aby wszystko dokładnie zapamiętać, ale nie mogła. Światło było tak silne, że musiała przymróżyć, a najlepiej zamknąć oczy.
Kiedy już je otworzyła obby dwoje stali przed piękną, złoto zdobioną bramą.
-C-co sie stało?
Wyjąkała Sara. Mężczyzna położył dłoń na jej plecach i popchną leciutko do tyłu.
-Nic. Podejdź do tego tam przycisku inaciśnij go tak mocno jak umiesz.
Jak powiedział Sara nacisneła z całejś siły ciepły złotty przycisk. Po paru sekundach po drugiej stronie bramy pojawili się dwaj wysocy mężczyźni.
-Kto tam?
Zapytał jeden z nich. Jego głos był głęboki.
Szargon podszedł do przodu razem z Sarą. Spojrzał najpierw na mężczyznę po lewej, po tem po prawej, a następnie spojrzał na Sarę.
-Ja jestm Szargon. przywudca straży z zewnątrz pan wiatru.
-Dobrze.-Powiedział jeden z nich.-Z kim przybyłeś przyjacielu.
Tym razem jego głosy był przyjacielski i melodyjny, jakby znali się od początku swoich dni.
-To jest moi drodzy Sara. Prawowita następczyni tronu Wioski Żywiołów.
Straże najwyraźniej orzywieni szybko otorzyli bramy i oby dwoej zgieli sie w pół na widok Sary.
-Proszę.-przyłożyła sobie jedną dłoń do twarzy, a następnie spojrzała na Szargona. Ten jej opowieddział.
-Mówiłem. Musisz się przyzwyczaić.
*********************************************************************************
Sara szła u boku Szargona. Za nimi szli dwaj mężczyźni. Sara nie mogła przestać się oglądać to tu to tam.
Wioska była duża. Pełna niesamowitych widoków, lasów, łąk i skarp. Pełno było w niej ścieżek, a każda z nich prowadziła gdzie indziej. Oby dwoje właśnie schodzili jedną z nich z wielkiej skarpy. Szli w stronę wielkiego pałacu obrośnietego jakimś bluszczem. Sara spojrzała w dół. Zobaczyła pełno małych domków o różnych koorach i kształtach. Zauważyła również pełno małych chodzących istot pomiędzy jakimś targiem.
-I i to wszystko jest moje?
Zapytała nie mogła już wytrzymać.
-Tak wszystko do zamku Av po sam koniec oceanu Irkil.
-Łał!!! Normalnie ci nie wierzę.
-To uwierz.-Potem dodał ciszej-jestem z ciebie dumny.
-Słucham?
-Nic choć dalej.
Sara kiwneła głową. Dotarli pod bramy wielkiego pałacu. Sarze z bliska wydawał się jeszcze ładniejszy niż z daleka. Dopiero teraz zauważyła, że bluszcz na zamku ma śliczne kolorowe i delikatne kwiaty.
-Wejdźmy.
Powiedział Szargon więc Sara weszła za nim.

sobota, 17 marca 2012

Szargon rozdział 16

Sara upadła na ziemię. Miza podeszła z szyderczym uśmiechem do niej i powiedziała.
-Wstawaj! Już się poddajesz? A nie mówiłam, żebyś od razu się poddała nie miałabyś tylu siniaków.
Sara z trudem się poniosła. To była prawda walka ją wyczerpała.  Podczas tej bijatyki znalazły się gdzieś na końcu lasu. Wtedy kobieta stuknęła nogą o ziemię i Sara padła na drzewo które przywiązało ją do siebie gałęziami.
-Myślałam, że...
-Że tylko ty-przerwała jaj Miza.-władasz czterema żywiołami? Powiem ci sekret.- przybliżyła się do jej ucha.-Ja jestem prawowitą potomkinią zmarłej królowej.- Odsunęła się i powiedziała głośniej.- I to ja powinnam zostać prawowitą władczynią Wioski czterech żywiołów. U miałam panować tylko nad wodą, ale to mi nie wystarczyło. Więc miałam prawo się nauczyć opanowania całej reszty tych mocy. 
Miza podniosła rękę a z płomieni powstałych na jej dłoni ukształtowała sztylet. Już chciała go wbić prosto w bok Sary kiedy coś odrzuciło ją do tyłu.
Upadła na ziemię, a Sarę objęła jakaś ciepła i delikatna ręka. Nie widziała twarzy, bo była zakryta cieniem drzew. Jednak po budowie ciała dowiedziała się, że jest to mężczyzna. Miała na sobie letnią koszulkę z jakiejś dziwnej tkaniny i spodnie jak u biedaka poszarpane u dołu nogawek. Stopy miał bose i to właśnie w niem Sara wzięła za oznakę tego, że jest po jej stronie.
Nie zauważając niczego rozpylił coś nad głową Miz która jeszcze się nie podniosła jakiś proszek. Po paru sekundach ta leżała na ziemi i się nie ruszała.
Postać złapała ją w pasie i podniosła do góry, po czym podskoczyła wysoko ponad drzewami i wtedy w blasku księżyca zauważyła jego twarz. Drobna twarz pasowała jak ulał do jego reszty ciała. Jego brązowe włosy trochę dłuższe niż u Sebastiana otaczały jego głowę podkreślając idealny owal. Nic nie powiedział przez pierwszą minutę, a jego szmaragdowe oczy wbijały się w przestrzeń gdzieś za nią.
Po pewnym czasie w końcu coś zdołał wyjąkać.
-Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek cię jeszcze zobaczę przez taki długi czas...-zamyślił się po czym się otrząsną i sprawiał wrażenie jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co mówi.- Wybacz królowo ja...
Nie dała mu dokończyć.
-Kim jesteś?
Spytała ostrożnie jakby bała się odpowiedzi.
-Ja jestem strażnikiem panem wiatru. Kiedy zauważyłem, że coś się dzieje w tej okolicy od razu ruszyłem by zobaczyć co się tam dzieję.
-Powiedz mi kim jesteś na prawdę.
Mężczyzna spuścił głowę i zebrał się na całą swoja odwagę jaką miał.
-Ja...ja. Nazywam się Szargon. Tak jak już wspominałem jestem władcą wiatru.
Sara uśmiechnęła się miło do niego. Uśmiech był wymuszony bo wiedziała, że jeszcze coś przed nią ukrywa.
-Dobrze-powiedziała-jestem...
Nie dokończyła, bo mężczyzna jej przerwał.
-Wiem kim jesteś. -Przystopował.- jesteś Sara następczyni tronu w naszej wiosce.
Po czym zgiął się w pół na znak ukłonu. Wytrwał w tej pozycji jakieś trzydzieści sekund, a Sara już nie mogła wytrzymać. Położyła rękę na jego ramieniu i wymamrotała.
-Proszę...  starczy.. już już starczy.
-Ależ księżniczko.
-Proszę.
Mężczyzna skiną głową na znak zrozumienie po czym powiedział.
-Zabiorę cię do Wioski twoi ludzie cię opatrzą.
-Ale Katy i Sebastian to znacz Ri oni...
-Ranna im się nie przydasz księżniczko. Złap mnie za rękę pofruniesz ze mną.
-Pofrunę?
Przecież jestem panem wiatru zapomniałaś.-Uśmiechną się do niej kusząco.-A i jeśli pozwolisz... Widzę, że za bardzo nie lubisz jak się tobie kłaniają.
-Tak nie lubię tego zbytnio.
-Musisz się do tego przyzwyczaić, bo w Wiosce każdy będzie to robił bez wyjątku.
Chwycił ja za rękę i podskoczył do góry. Sara poczuła wiatr w włosach.

środa, 14 marca 2012

Miza! rozdział 15

Rozbite szkło leżało na całej podłodze w salonie. Sebastian zeszedł na dół, a za nim mimo wszystko Sara była z nim. Zakradli się ostrożnie, jednak nigdzie nikogo nie było. Na środku rozbitej szyby leżał duży kamień.  Sebastian ostrożnie podszedł i podniósł go. Przyczepiona była do niego kartka. Wyją ją i podała Sarze.
Na cienkim papierze srebrnym pismem było napisane.
-Nie zawsze są te lepsze dni!
 Twoja przyjaciółka ich nie miała.
 Jeśli chcesz ją uratować
 To przyjdź do lasu.
 Tam możesz ją odzyskać, ale masz czas do północy 
 Inaczej nie zobaczysz jej nigdy więcej.
Sara otworzyła szeroko oczy czytając to na głos. Spojrzała w zielone oczy Sebastiana. W oczach zbierały jej się gromkie łzy.
-Sara spokojnie nic jej nie będzie.-Podszedł i przytulił ją delikatnie do siebie.- Będzie dobrze. Choć idziemy do lasu. Pomożemy jej.
Nie zastanawiała się zbyt długo i jak tylko zamknęła drzwi od domu skierowali się ku lasowi. Pobiegli w milczeniu. Stanęli przed wejściem do lasu i spojrzeli po sobie.
-Nawet gdyby mi się coś stało-powiedział Sebastian-to chcę, abyś wiedziała że ciebie kocham.
-Ja ciebie też i pamiętaj nic ci się nie stanie.
Razem weszli do gęstego lasu. W nocy wydawał się jeszcze bardziej tajemniczy i niebezpieczny. Zaczęli biec i gorączkowo się rozglądać. 
Po pewnym czasie zauważyli dziwne drzewo. W ciemności prawie nic nie było widać więc Sara zmrużyła oczy. 
-Katy!
Zawołała. Podbiegła do przyjaciółki. Nic jej nie było ale nie mogła przejść dalej niż jakieś dwa kroki od drzewa. Wokół niej była jakaś niewidzialna tarcza której nie mogła przejść.
-Sara... uciekaj... to pułapka.
Jednak było już za późno. Odwrócili się razem z Sebastianem i zobaczyli, że byli otoczeni przez jakieś dziwne stwory.
Był one raz to nisze, raz to wyższe. Długie ulizane włosy wyglądające tak jakby nigdy nie były myte i wielkie pazury u dużych rąk. Widać było, że są silni i bardzo wściekli.
Ktoś zaczął klaskać. Odwrócili wzrok i zauważyli wysoką kobietę z spiętymi w wysokiego kitka bląd włosami. Niebiekie oczy wbijały się w oczy Sary. Szczupła postać zbliżyła się do niej i powiedziała sarkastycznie.
-No no no pięknie. Myślałam, że jesteś bardziej bystra. A jednak.
-Miza!
Krzykną Sebastian.
-O! Ja cię nie mogę. Wszystkiego bym się spodziewała, ale ty SKARBIE czemu się nabrałeś? Nie spodziewałam się tego po tobie.Zazwyczaj byłeś bardziej spostrzegawczy.
Podeszła do niego i palcem przejechała po jego policzku. Chciał podnieść rękę by ją od siebie odsunąć, ale kiedy tylko zaczął potwory zbliżyły się w kierunku Sary zaciskając coraz to mocniej swoje łapska na stalowej broni.
-Nie radziłam bym ci tego robić Ri. Brać  go !
Krzyknęła a potwory zaczęły szarpać Sebastiana. Mimo jego siły i mocy wody której zaczął używać złapały go.
-Zabierzcie go do jaskini ja niedługo przyjdę.-Potwory skierowały się ku ciemnej dróżce w głąb lasu kiedy dodała- i zabierzcie tą małą.
Pstryknęła palcami i bariera wokół Katy zniknęła, a potwory ruszyły w jej kierunku. Szarpała się, ale była bezbronna i w końcu ją związały i zaprowadziły w ślad za Sebastianem.
Kiedy zniknęli z widoku Miza spojrzała na Sarę.
-Czego chcesz?
-Ja niczego. Chcę tylko abyś się w końcu zdecydowała i oddała mi koronę wioski. Popatrz na siebie jesteś mała, słaba i nic nie umiesz. Sprowadzisz tą wioskę w biedę i nędzę.
-Zamknij się!
Krzyknęła Sara.
-Spokojnie. Skoro nie chcesz oddać jej do kogoś kto jest doświadczony to sama sobie ją wezmę.
-Nawet nie wiesz gdzie ona jest.
Powiedziała Sara. W summie ona też tego nie wiedziała. Jednak Ri powiedział jej że kiedy się wsłucha w otoczenie w las i rzekę, powietrze ciepło słońca pojawi się.
-Dobrze wiem. Pytanie czy ty wiesz?
Sara powoli już nie wytrzymywała. Zacisnęła dłonie bo pod nogami czuła płynącą wodę. Powoli zaczęła kreślić symbol i kiedy podniosła rękę woda ukazała się jej oczą. Postawiła jedną nogę do tyłu, a druga bardziej do przodu i była gotowa do ataku. Podniosła wzrok i zauważyła, że Miza tez trzyma wodę przed sobą i wykonuję tą sama pozycję. Wbiły w siebie wzrok.

sobota, 3 marca 2012

A jednak cie kocham rozdział 14

Sara słyszała już o jakiejś bójce przed klasą, kiedy wychodziły z Katy. Ruszyły w stronę odgłosów ,, Biją się''. Zamieszania na korytarzu nie dało się przegapić kiedy wyszły za zakrętu. Zobaczyła, że to Tim i Sebastian ręce jej opadły.
-Oni od początku się nie lubili co nie?
Zapytała Katy, ale Sary już nie było. Dziewczyna przebiła się przez tłum ludzi.
- Co wy tu do diaska robicie?
Zapytała krzyknięciem na nich.
-On zaczął!-krzykną Tim.
Sebastian tylko na niego spojrzał.
-On mnie uderzył.-powiedział tylko.-Miałeś na to ochotę od początku przyznaj się!
-Tak i to wielką!
-Dosyć!-Sara powoli już nie wytrzymywała.-Nie obchodzi mnie to kto zaczął! Tylko w końcu przestańcie!
-Ale kizia.-powiedział Tim.
-Nie nazywaj mnie tak nigdy więcej!-odwróciła się na pięcie i chciała już odejść.
-Sara!
-Nie!-krzyknęła. Sebastian nie słuchał i chciał do niej podejść.- Powiedziałam nie! Zostaw mnie w spokoju mam was dosyć oby dwóch. O co wy w ogóle się kłóćcie, bo nie rozumiem. A zresztą...
Odwróciła się i wybiegła z budynku. Na początku słyszała kroki biegu za nią i wszędzie by rozpoznała ten odgłos stup. To Sebastian. Jednak po kilku krokach odgłos ustał. Usłyszała jeszcze tylko głos Katy mówiącej jemu, że potrzebuje teraz spokoju.
Wybiegła i dobrała się do roweru, który wczoraj zostawiła w szkole. W kieszeni miała klucze do domu letniskowego więc pojechała w tamtą stronę. Jadąc zaczęły padać krople deszczu. Kiedy dotarła do drzwi budynku i przekręciła kluczyk usłyszała jak podjeżdża inny rower. Zauważyła Sebastiana. Wyskoczył z jeszcze jadącego roweru cały mokry tak jak i ona.
-Zostaw mnie. Potrzebuję spokoju.
Mimo wszystko podbiegł do niej i staną na przeciwko.
-Wybacz proszę.
-Czemu taki jesteś ?-zapytała bezradnie.
-Nie wiem. Sara ja... ja...
Chciał ją przytulić, ale odepchnęła go od siebie,
-Sara proszę.
Spojrzała mu prosto w oczy i jego zielone oczy wbijały się w jej. Czuła jakby rzucał na nią jakiś czar, nie mogła mu się oszpeć.
-Sebastian ... to ja powinnam ... ciebie przeprosić.
-W żadnym wypadku.
Pochylił się delikatnie w jej stronę. Ona  bez chwili czekania czy namysłu przylgnęła do niego i pocałowała. Objął ją i przyciągną jeszcze bardziej do siebie. Całując się Sara poczuła jego słodki smak usty. Delikatny dotyk ich ciał przerodził się w prawdziwy dotyk pełen nadziei. Nie zwracając na nic uwagi oparli się o drzwi i w pewnym momencie wpadli przez otwarte drzwi do środka. Sara zobaczyła jeszcze zielone oczy i rękę Sebastiana zaplątaną  w swoje włosy. Upadli i leżeli tak przez jakiś czas śmiejąc się. Domek na pustkowiu otoczony gęstym, zielonym lasem tętnił teraz życiem.
-Wracajmy do domu.
Powiedział Sebastian i chciał wstać, kiedy coś go objęło za szyję i zmusiło, aby jeszcze przez chwilę tak został jak leżał. Delikatne wargi Sary znowu dotknęły jego.
-Teraz możemy iść.
Dojechali pod dom Sary tam się pożegnali. Wieczorem po zjedzeniu kolacji Sara była w swoim pokoju i rozmawiała z Katy przez telefon.
-Taaa... jest słodki.-powiedziała i nagle zobaczyła jakiś ruch za oknem.-słuchaj muszę kończyć. No no pa.
Podeszła do okna i wpuściła Sebastiana do środka. Przeszedł przez okno stając jedną, bosą noga na parapecie.
-Co ty tu...?
-Naprawdę myślałaś, że do ciebie nie przyjdę?
-Ta....-powiedziała mrużąc oczy.-Powiesz o co chodzi z tymi bosymi stopami?
-A no dobra. Ty jako królowa możesz władać wszystkimi czterema żywiołami. My istoty poza rodu królewskiego tylko jedną. Moją mocą jest woda dlatego tylko tego cię uczyłem. Dzięki bosym stopą wczuwam każdą kropelkę na ziemi i pod nią więc zawsze jestem gotowy do ataku. A poza tym jest mi wygodniej.
Uśmiechnęła się i przytuliła się mocno do niego.Usiedli razem na łóżku opierając się o ściany. W końcu powieki Sary zaczęły się zamykać i oparła głowę na jego nogach. Sebastian zaczął głaskać Sarę po głowie bawiąc się jej kosmykami włosów co ją uspokajało.
W jednej chwili usłyszeli głos tuczącej się szyby na dole.

czwartek, 1 marca 2012

Co tu robisz? ( wiem rozdział długi i trochę akapity mogą się mylić)


Po powrocie do domu Sara zdjeła plecak w przed pokojui weszła do kuchni. Tam spotkała mamę. Kobieta stała przy blacie przed oknem i widać było jak rozmyślał. Sarze zrobiło się trochę gupio, że mama nie wie, iż córka tam stoi. Cofneła się do drzwi i otworzyła je ponownie. Tym razem zamkneła je trochę głośniej, aby mama wiedziała, że już wruciła ze szkoły. Marion wyrwała się gwałownie z myśli i spojrzała na wchodzącą  do kuchni Sarę. Podeszła do niej z uśmiechem i pocałowała w czoło. Chwile potem podeszła do zlewu i zaczeła pomywać. Zmywając zwruciła się do córki.
-Witaj córciu jak tam dzień w szkole?
-No... wimiarę. Zadali nam tyle zadań, że ja cie nie mogę.
Na twarzy Sary powstał niechetny grymas. Tak naprawde nie miała tyle do odrabiania, ale chciała mieć spokuj w pokoju, a tylko tak mogła go mieć. Bo mogła siedzieć gdzie chce i do kiedy z kim, ale najpierw musi odrobić lekcje.
-No to sporo pracy zabierz się do roboty.
-Jesli pozwolisz to najpierw zjem.
Puściła oko do mamy i zajrzała do lodówki. Wyjela sobie wczorajsza sałatkę i usiadła na krzesle na przeciwko Marion. Jadła powoli i bez chęci, trzymania widelca była za bardzo zmęczona. Zanim zjadła był juz prawi wieczór. Spojrzała na mamę. Po paru minutach ciszy stwierdziła, że mamę coś trapi. Z drżącym głosem spyała.
-Mamo? co jest? jesteś jakaś taka przybita.
-Sara chciałam ci powiedziec wiecorem, ale skoro już to...-zatrzymała się.-jutro wyjeżdżam do Trikot na tydzień. Muszę to wzywiązku z praca ja...
-Spokojnie mamo rozumiem.-powiedziała Sara nie kryjąc smuku. Wiedziała, że mama często wyjeżdża z tego względu.-Kocham cię.
Podeszła do mamy i przytuliła się do niej.
-Ja ciebie też.-Powiedziała i odwznajemniła uścisk.-Przepraszam, że znowu będe tak daleko od ciebie.
-Spokojnie roumiem.
Powiedziała i poszła po plecak, a następnie skierowała się ku pokojowi. Weszła po schodach i nacisneła klamkę od drzwi. Kiedy weszła do pomieszczenia ogarneła ją żeskość wieczoru. Natychmiast spojrzała w strone okna. Było otwarte. ,,Nie przypominam sobie, abym otwierała okno.-pomyslała jeszcze chwilę i stwierdziła.-Pewnie mama otworzyła je jak wróciła z pracy''. Podeszła i zamkneła je. Zrzuciła plecaka na podłogę przy biórku i usiadła na krześle przy toaletce. Spojrzała w lustro. ,,Nie mam ochoty dzisiaj już na nic''. Patrząc tak w swoje nędzne odbicie stwierdziła, że potrzebuje trochę rytmu i włączyła muzykę. Zamiast odrabiać zadanie z bioloi staneła na środku pokoju i w rytm muzyki zaczeła tańczyć. Taniec Sary zawsze się wyróżniał. Kochała to i tak jak jej nauczycielka tańca z młodych lat mówiła, że ona nie tańczy tylko całym ciałem, ale i całą duszą. Rytm piosenki zawsze ją uspokajał. Taniec sary był bardzo wyrazisty. Zawsze się starała tańczyc to o czym mówi piosenka i zawsze w miare wychodziło. Zanim spostrzegła na zegarze zrobiło się z ósmej wpół do dziesiątej. Wyciszyła troche piosekę i wzieła swoje rzeczy do spania. Poszła pod prysznic i zafundowała sobie zimną kąpiel. Kiedy wróciła w pokoju rozbrzmiewała jej ukochana piosenka. W głowie sobie nuciła tekst. Piosenka mówiła o dziewczynie, udowadnia, że kilka chwil jej życia mogło przeważyć na wszystkim. Kilka chwil jej życia było najlepszymi i najgorszymi chwilami. Piosenka uczyła tego, iż trzeba się cieszyć każda chwilą bez wyjątku. Sarę zawsze uspokajała ta piosenka i dawała jej do myślenia. Położyła się wygodnie na łużku zgasiła światło i poszła spać. Przez pierwszą godzinę nie mogła zasnąć, bo myslała tylko o tym jak Sebastian zareagował na Timiego na rwaniku. Drugą zaś na mysleniu jak to Timi ją pocałował i pełna wdzięczności podziękowała w myslach Sebastianowi za chwilę otuchy. Po tych wszystkich rozmyślaniach zrobiła się senna i w końcu pełna na myśleń zasneła.

Następnego dnia cisza w domu, aż raziła w uszy. Sara zeszła na dół i zapukała do pokoju mamy. Nikt nie odpowiedział. Weszła do  pokoju i zobaczyła starannie pościelone, duże łóżko. Wydawało jej się to trochę dziwne, ale kiedy weszła do kuchni zobaczyła, że na stole leży biała kartka z nabazgranym tekstem. Podeszła otworzyła kartkę i przeczytała.
,,Córciu bardzo przepraszam, że się nie porzegnałam osobiście, ale tak słodko spałaś nie miałam zamiaru ciebie budzić. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie prezes i powiedział, że muszę wylecieć dużo wcześniej. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. W mojej szufladce koło łużka znajdziesz pieniądze na jedzenie i na inne rzeczy. Kocham cię i całuję. Mama.''
Cała Marion nigdy nie umiała się żegnać.Wyjżała przez okno i zamysliła się. Z tego stanu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Podbieła do holu gdzie przejrzała się w lustrze i szybko przeczesała włosy palcami. To i tak bez wyjatku, bo przed chwilą wstała z łużka i wyglądała fatalnie. Wyjrzała przez judasza i stwierdział, że za drzwiami stoi Sebastian.
-Co tu robisz tak wcześnie? mamy dopiero na półdo dziesiąta.
-Wiem, ale chciałem cię poinformować.
-Oczym...?
Zapytała z zmartwieniem w głosie.
-Istota, która sprzeciwiła sie twoim żądą nagle znikła. Przypuszczamy, że szykuje już atak na ciebie. Dlatego przez jakiś czas jesteś skazana na mnie. Muszę być przy tobie jak najczęściej i jak najdłużej sie da.
-Trochę mnie przeraziłeś.
Powiedziała patrząc na niego spog powiek. Teraz kiedy zobaczyła go wczesnym rankiem oświetlonego przez światło poranka czuła jak do policzów napływa jej krew i zaczyna się rumienić.
-Wejdź do środka zanim jakis sąsiad mnie zobaczy w takim stanie.
Weszli razem. Sara poszła do łazienki sie przebrać, a w tym czasie Sebastian zwiedzał pokuj. Kiedy weszła do pokoju właśnie otwierał okno na ościerz.
-Dzięki zapomniałam otworzyć, bo zanim doszłam zadzwoniłeś do drzwi.
Usmiech chłopaka wynagradzał wszystko. Usiadła prz toaletce i zaczeła się czestać.
-Ślicznie wyglądasz.-Powiedział Sebastian-Nawet rano zanim sie ubierzesz i rozczeszesz.-Uśmiechneła się na te słowa.-Naprawdę i nie smiej się.
Kiedy skończyła wstała i podeszła do niego pod okno i spojrzała przez nie. On leciutko dotkna jej twarzy, po czym zwrucił ją ku sobie. Spojrzał głeboko w oczy. Zbliżył się do niej i pocałował ją. W pewnej chwili Sara oderwała się i odeszła dwa kroki.
-Wybacz.
Powiedział i spuściła głowę. Spojrzała na niego i powiedziała podchodząc do biórka i zabierając plecak założyła go na ramię.
-Zamknij okno idziemy do szkoły za pietnaście minut dzwonek.
Sebasian zamkną posłusznie okno i powędrowała za nią.
-A gdzie twoja mama?
-Wyleciała na tydzień w srawie pracy.
Wyszli. Droga do szkoły mineła cicho. Dochodząc do budynku usłyszeli krzy Katy. Dobiegła do nich.
Lekcje minęły swobodnie, ale przed południem Sebastian miał już dosyć zerwała się był w sumie w szkole , ale nie na lekcji.Stał teraz przy oknie, kiedy zobaczył Timiego.
Tim przeszedł obok niego obojętnie, ale nie oparł się i uderzył barkiem Sebastiana. Ten spojrzał na niego.
-Hej! Uważaj!
Tim staną na przeciwko niego i uśmiechną się drwiąco.
-Bo co? Pobijesz mnie? Ty niby takie chuchro?
Sebastian sprowokowany popchną bez wysiłku Tima, a ten prawie by się przewrócił. Tim zacisną pięść i wymierzył w Sebastiana, chłopak pozwolił sie uderzyć. Jednak nie dał mu motywacji i chwycił go za koszulkę jedną ręką. Druga zaciśnięta w pięść wylądowała na twarzy chłopaka. Następnie przytrzymał jego koszulkę także drugą ręką i kolanem walną Timiego w brzuch. Puścił odpychając go do tyłu. Chłopak się zachwiał, ale nie tracił równowagi.
-Zostaw ją w spokoju Sebastian. Sara jest moja i nie zapominaj o tym.

wtorek, 28 lutego 2012

Wychodzić w trakcie lekcji? Nie Nigdy więcej. rozdział 12

Sara siedziała spokojnie na lekcji. Tego dnia od rana miała dobry humor, wczorajszy wieczór z mamą miną bardzo wesoło, a historia dała jej wiele do myślenia. Spojrzała na Katy. Przyjaciółka siedziała nieruchomo i wsłuchiwała się w wykład nauczycielki. W pewnym momencie Katy chyba poczuła wzrok Sary na sobie, bo odwróciła się.
-I jak się czujesz?
-Dobrze.
-Chciałam ciebie zapytać na przerwie, ale zapomniałam. I jak tam się układa między tobą, a mamą?
-Poprawiło się i to bardzo. Opowiem ci po lekcji. Dowiedziałam się nawet, że mój niby ,,ojciec'' nie jest prawdziwy.
 -Naprawdę? Zdziwienie Katy sprawdziło, że dziewczyna prawie co by wybuchła śmiechem na całą klasę. -Przepraszam, ale teraz muszę wyjść do toalety.
-Nie jestem pewna czy ciebie puści. Sebastian wyszedł po coś dla niej, a Timi też poszedł do toalety.
-Mnie mam nadzieję, że puści.-Uśmiechnęła się do niej, po czym podniosła rękę
.-Proszę panią? mogę iść do toalety?
-Timi poszedł, ale proszę tylko szybko wracaj-zgodziła się piskliwym głosem szczupła kobieta poprawiając okulary-Proszę.
Sara kiwnęła głową na znak zrozumienia i powoli wstała z miejsca. Przeszła przez klasę i wyszła.
 Kiedy wychodziła z łaziki z zakrętu nagle wyskoczył Tim. Obią ją i pocałował. Sara wyrywała się, ale to było trudne, bo Tim był silny. Kiedy w końcu się wyrwała odwróciła się i pobiegła w stronę klasy. Jednak kiedy wybiegła za zakręt trafiła w Sebastiana, aż się przewrócili. Zaczęła płakać, więc chłopak objął ją ramieniem i przytulił.
-O...o...on... ja
Nie mogła nic powiedzieć, bo nie zdołała. Sebastian troszkę mocniej przydusił jej twarz do swojego ramienia. Nagle z zakrętu wypadł Timi.
-O co się stało? Znowu ci coś zrobił? Wiesz wystarczy jedno słowo, a ja mu już pokażę!
-Zamknij się!
Krzykną Sebastian. Rzucili sobie nienawistne spojrzenie i Tim poszedł do klasy.
-Ciiiii. już dobrze.
-Ale on ...ja...
-Wiem, spokojnie widziałem porozmawiamy, ale najpierw wrócimy do klasy. Pani Stmlli może się zdenerwować.
Spojrzeli na siebie i Sebastian pomógł jej wstać. Doszli do klasy. Zanim chłopak zdążył nacisnąć klamkę Sara odwróciła go i powiedziała.
-Ri... dziękuję.
-Skąd ty wiesz...?
-Później ci powiem.
Teraz przyciągnęła go delikatnie do siebie i pocałowała. Zarumienił się leciutko po czym dodał.
-Niema sprawy. Ciebie mógłbym pocieszać i uspokajać zawsze i wszędzie.
Uśmiechnęła się i nacisnęła klamkę. Weszli razem.
-No nareszcie.
Pisnęła Katy kiedy przyjaciółka usiadła koło niej. Uśmiechała się, ale kiedy zobaczyła roztrzęsioną jeszcze z łzami w oczach przyjaciółkę uśmiech znikną. Sara usiadła spokojnie na krześle, a Katy wpatrywała się w nią bezbronnie.
-Co się stało?-zapytała szeptem.-Sara powiedz mi co się stało?
 Przyjaciółka nic nie mówiła tylko wpatrywała się w płaską powierzchnię stołu. Katy spróbowała jeszcze raz.
-Sara, proszę.
Dziewczyna spojrzała na nią i po cichu wszystko jej opowiedziała. Zerkając raz to na nauczycielkę raz to na Sebastiana i Tima.
Po skończeniu opowiadania przyjaciółka ją skrycie przytuliła. Rozległ się dzwonek na lunch. Dziewczyny wstały kierując się w stronę drzwi. Po drodze Sara zgarnęła Sebastiana i wyszli na korytarz. Przepchali się przez tłum ludzi i dotarli na szkolny trawnik. Usiedli.
-Chciałaś mi coś powiedzieć.
Zapytała Katy.
-Tak. Wczoraj wieczorem pogodziłyśmy się z mamą. Chciał mi teraz wszytko powiedzieć, ale powiedziałam jej że o wszystkim wiem. Po kolacji opowiedziała mi prawdziwą historię.
Sara opowiadała zawzięcia o tym czego się dowiedziała od mamy. Kiedy skończyła Sebastian się zamyślił.
-Ten mężczyzna wydaje mi się, że wiem o kogo chodzi...
-Yhhkmm...
Rozmowę przerwał im Tim.
-Możesz łaskawie oderwać się od niej?
-A niby czemu?
Zapytał Sebastian na co drugi rzucił mu grymas.
-Bo to jest... moja.... dziew....
-Nawet nie dokańczaj-Odezwała się Sara-Pierwsze słyszę, abym nią byłam. Możesz z stąd wreszcie iść!
-Nie słyszałeś co powiedziała?-Sebastian, aż wstał chciał już przywalić mu z pieści ale dłoń Sary go powstrzymała.-Idź z stąd!
Teraz Sara zauważał Tim był wyższy, ale widać było że jest lepiej zbudowany niż on. Mierzyli się chwile wzrokiem i Tim odszedł. Sebastian usiadł z powrotem.
-Daj mu spokój.
-Przepraszam, ale działa mi już na nerwy.
Usiedli na trawniku i zaczęli dalej rozmawiać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dedykuję ten rozdział dla :
Mojej żabci
Klaudi ( Żmudy)
Roksanki
Hnatki
natixroxi
Olci
Martynce
Sandrze

poniedziałek, 27 lutego 2012

Matczyna odwaga rozdział 11( Ten na serio jest dłuższy niż wszystkie;p)

Sara weszła do domu spokojnie. Choć jej chumor wcale się nie poprawił, gdyż musiała się roztać z Sebastianem. Zamiast tego jeszcze bardziej się zezłościła. Mama siedziała na kanapie i całowała się z jakimś obcym facetem. Siedzieli wygodnie w salonie. Kiedy dziewczyna spojrzała na nich mama nie zwracała nawet na nią uwagi. Stała tak dobrą minutę. W końcu mama ją zauważyła. Spojrzała na nią.
-Sara to nie to co myślisz ja...
-Nie odywaj sie do mnie!- Krzykneła, a do oczu napływały jej łzy.- Obiecałaś obiecałaś mi, że nidy... nigdy nie prtprowadzisz obcego faceta do domu jesli się razem na to nie zgodzimy.
Sara obruciła się na pięcie i schowała twarz w dłoniach, w następnej chwili wybieła z salonu i skierowała się ku swojemu pokojowi.
-Sara- krzykneła Marion po czym spojrzała na męzczyzne.-Sell przepraszam cię za nią.
-Spokojnie rozuiem.-Odparł, a po chwili dodał-lepiej juz pójde porozmawiaj z nią.
-Dięki.
Kiedy mężczyzna wyszedł już z domu Marion szybko popędziła o córki.  Kiedy staneła przed drzwiami do pokoju usłyszała cichy płacz córki. Podniosła rękę zaciśniętą w piąstkę i już chciała zapukać do drzwi kiedy się powstrzymała. Zamysliła się.
,,Czy na pewno mam to zrobić? może nie będie chciała ze mną porozmawiać i znowu się na mnie obrazi.- Myślała karygodnie.- Ale przecier to mja córka i muszę to zrozumieć, że nie lubi kiedy jakiś obcy facet wkracza do jej domu.'' Jednak podniosła rękę i zapukała cicho do pokoju. Usłyszała tylko ciche, pełne złości, wypowiedziane przez łzy odejdź.
-Chcę ylko poromawiać.
I nie zwracając uwagi na to, iż córka zabroniła jej wejść do pokoju weszła. Zobaczyła córkę leżąca na łużku z twarzą w poduszce. Usiadła koło niej.
-Saro... ja... przepraszam. Nie wiedziałam ja...- spojrzała ze smutkiem na córkę, kóra teraz wstała i usiadła obok niej. - Powinnam ci wszystko wyjaśnić. Wiem, że ostatnio nie byłam dobrą matką i wiem, że nie powinnam krzyczeć na ciebie kiedy przyprowadziałaś tego chłopaka. Ty... po prostu nie ztozumiesz to co ci teraz wyjaśnię. Nigdy nie byłam przygotowana, aby opowiedzieć ci tą całą hisorię. I teraz wiem, że jestem go...
-Mamo ja wiem juz o wszystkim wiem o tym kim jestem i wiem dlaczego tak zaregowałas na Sebastiana. Wiem powinnam postawić się w woim miejscu. Wtedy bym zrozumiała ja... przepraszam.
-Ale naprawde wiesz ale skąd jak to?
-Sebastian mi wyjaśnił.
-Cały Ri.
Kobieta uśmiechneła się, ale Sara była zdziwiona.
-Pewnie zapomniał ci powiedzieć Sebastian to pewnie imie które przybrał, aby nie wyrózniać się spośród innych. W żeczywisości nazywa się Ri.
-Trochę diwne imię.
Przyznała Sara i uśmiechneła się do mamy. Marion prytuliła córkę jak najmocniej mogła. Spojrzały na siebie i zaczeły się śmiać nawet nie wiedziały dlaczego. 
-Choć zrobię kolację.
-Ale ten jak mu tam...
Nie dokończyła, bo mama jej przerwała.
-Ten pan nazywa sie Sell- spojrzała na nią łagodnie- i tak szczerze-puściła do niej oko-wyrzuciłam go.
-To w takim razie chodźmy-powiedziała z uśmiechem Sara- co będzie na kolację?
Zeszły oby dwie na dół do kuchni. Sara usiadła przy stoliku, a Marion podeszła do kuchni.
-Sara? A... jak dłuo juz wiesz o tym kim tak naprawde jesteś?
-Tak szczerze?-Sara bawiła sie teraz  lśniącym, czerwonym jabłkiem.-Od jakiś dwuch może trzech tygodni.
Marion usmiechneła się do niej i  zaczeła siłować się z odkręceniem kranu.
-Zaczekaj pokarzę ci coś.
Powiedziała i odsuneła leciutko mamę na bok. Podniosła rekę i poruszyła nią gładko tak jakby gładziła nia taflę wody. W kranie coś drgneło. Sara nale spóściła rękę, jakby w tą spokojną tafle wody wpadł ciężki kamień. W tym właśnie momecie kran odkręcił sie, a z jego otworu wyleciała woda.
-T...t...to było nie samowite.-Powiedziała mama i przytuliła córkę z uśmiechem na twarzy.-Dziekuję.
Kolacja mineła bardzo miło. Śmiały sie i rozmawiały na rózne tematy, a w domu po raz pierwszy od miesiąca nie było cicho.
*     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     
Wieczorem kiedy Sara kładła sie już spać Marion weszła do jej pokoju.
-Chciałam tylko powiedieć... Dobranoc.
-Mamo...? Chciałam zapytać-spojrzała na nią.- Jak to się stało, że ja?
Kobieta usiadła obok niej na łużku.
-Dobrze opowiem ci. To było jakieś szesnaście lat temu. Spotkałam twojego tatę w lesie, zakochałam się w nim. Spędzaliśmy z sobą dużo czasu jednak pewnegodnia kiedy po wspólnej wyprawie po lesie roztalismy sie w połowie drogi zabłądziłam. W środku zimnej nocy nie wiedziałam do kąd iść. W końcu napotkałam tą taką istote którą jesteś. Pewnie gdzieś nie daleko była ta ich wioska. Tą istotą był mężczyzna. Piękny
brunet o szmaradowych oczach. Pomugł mi  wyjść z lasu. Nie mieszkałam już z rodzicami więc pozwoliłam mu wejść do domu. I my no wiesz... Po jakimś miesiącu  wzielismy ślub jai twój tata. Ja niw eiidziałam, że jestem  w ciązy.  Kiedy się zorięowałam było już za późno. Po twoich narodzinach nie płakałaś co każdego dziwiło bo noworodki od razu powinny płakać, a ty zamiast tego spałaś. Spokojnie spałaś 
otulona najwyraźniej miłym snem, bo czasami się usmiechałaś. Kiedy wrócilismy do domu robiłas dziwne rzeczy i z woda i z wszystim innym. Domysliłam się o co chodzi. Ukrywałam to przed twoim tatą. Kiedy miałaś rok powiedziałm mu, że idziemy razem na spacer on został, miał duzo pracy. Poszłam z tobą do lasu i zaczęłam szukać tego mężczyzny.Znalazłam go i pokazałam mu ciebie. On narysował jakiś
znaczek palcem na twojej twarzy i powiedział, że do ósmego rou zycia nie będziesz nic robiła nad zwyczajnego.  Wróciłam do domu. Kiedy miałaś cztery lata przyszedł do nas.Powiedział, że królowa ich wioski wybrała ciebie na następczynie. Kiedy miałas swoje ósme urodziny ten magiczny czar przestał działać i wszystko wyszło na jaw. Wtedy wzieliśmy rozwód z twoim ojcem. Powiedział mi, że nigdy przenigdy nie 
będzie ciebie chciał.
Sara przez całą ta historię słuchała, a kiedy mama skończyła powiedziała.
-Proszę nie nazywaj go moim ojcem czy tatą, bo prawdziwy gdzieś tam jest i tylko nie wiem gdzie. Znajde go.- Marion usmiechneła sie do córki. Pocałowała ją w czoło i już przechodziła przez próg pokoju, kiedy Sara powiedziała.- Mamo!- Marion spojrzała na nią.- Dziękuję. I kocham cię.
Kobieta uśmiechnęła się i powiedziała.
-Ja ciebie też skarbie.

sobota, 25 lutego 2012

Pokażę ci moje kochane miejsce na ziemi ^^ rozdział 10

Minęło parę tygodni od dnia w którym Sara się dowiedziała całej prawdy. Cała trójka postanowiła, że w szkole będzie żyła tak jak dawniej. Za to poza nią Sara dowiadywała się mnóstwa rzeczy które teraz może zrobić. Panowanie nad wodą stało się jej ulubionym zajęciem. W domu jej relacje z mamą się nie poprawiały, nawet można powiedzieć, że się pogarszały.
Pewnego dnia kiedy wróciła z szkoły zastała mamę grzebiącą w jej rzeczach w pokoju. Nowa awantura nie była niczym takim ekscytującym, bo jak tylko Sara spytała się co ona robi spokojnym tonem to ta od razu z krzykiem na nią. Jednak ta awantura przerosła nawet Sarę. Wzięła tylko z biurka jakieś klucze i wybiegła nie mówiąc gdzie idzie .
Będąc już jakieś cztery ulice za domem uspokoiła się i wyjęła komórkę. Na początku chciała zadzwonić do Katy, ale później przypomniała sobie że przyjaciółka dzisiaj pojechała do cioci na urodziny. Posmutniała. Popatrzyła na klucze do ich letniego domku w Ariz. Usiadła na przydrożnym dużym głazie i zaczęła myśleć. W końcu zdecydowała się. Wybrała numer komórkowy Sebastiana.
 -Sebastian? Po drugiej stronie słuchawki było głucho
 -Hej! Jesteś tam? Pytała dalej mając nadzieję, że w końcu usłysz miły głos chłopaka.
 -Tak jestem.-odezwał się w końcu-Przepraszam ale telefon mi spadł i nie mogłem go znaleźć w tej gęstej trawie. -Sebastian mam takie małe pytanie. Czy miałbyś ochotę za mną się gdzieś wybrać?
 -No pewnie! I tak nic nie miałem do roboty. A gdzie jedziemy?
 -To już moja tajemnica. Więc jak za piętnaście minut na skrzyżowaniu?
 -Yhhhmmm... -Tylko ... masz dodatkowy rower? Pokuciłam się z mamą i nie chciałabym tam wracać.

Jechał za nią kiedy były węszę miejsca, a kiedy droga była szersza tuż obok niej. Jechali tak na rowerach jakąś godzinę. W końcu zmachani dojechali do małego domku. Zostawili rowery przed bramką po czym otworzyli ją.
Bramka wydała z siebie pisk, który wbił im się głęboko w uszy. Zacisnęli zęby i otworzyli ją szerzej. Teraz stali przed małym domkiem nie zbyt zadbanym.
-Przepraszam, że to tak wygląda, ale nie byliśmy tutaj tego lata na wakacje.
-Rozumiem.
Powiedział tylko i uśmiechną się do niej.  Co ona odwzajemniła uśmiechem.
-To co robimy?
Zapytał.
-Choć pokarzę ci moje ulubione miejsce.-Chwyciła go za dłoń i pociągnęła za sobą. Nie odwracając się do tyłu powiedziała.-Spokojnie rowerom nic się nie stanie. Nikt tu nie przychodzi.
Sebastian nie zaprzeczał. Wbiegli w gęsty las. Biegli może nie pędzili wąską dróżką. Sara trzymała go ciągle nawet nie chciała go pościć. Rozpuszczone włosy dziewczyny miotały się na wietrze. Po pewnym czasie dobiegli do małego strumyka. Wokół ciągle było zarośnięte.
Podeszli do niego.
-Jest piękny.
Powiedział chłopak. Na co uśmiechnęła się.
-Choć zdejmij buty zobaczysz jakie to fajne.
Sebastian zdjął buty i razem weszli do wody. Chłopak był zdziwiony spodziewał się, że dotknie strasznie lodowatej wody. Zamiast tego dotkną może nie ciepłej, ale przyjemnie letniej wody.
Reszta dnia minęła w bardzo miły sposób.
-Wrócimy tu kiedyś?
Zapytał chłopak pełen radości i wyluzowania.
-No pewnie powtórzymy to wszystko. Łącznie z moczeniem nóg, ale tym razem ty będziesz tak mokry jak ja.
-Ta jasne najpierw mnie złap.
Odjechali Sebastian próbował uciekać jednak Sara była równie szybka. Dobry humor nie opuszczał jej do momętu rozstania się z przyjacielem.
Stali teraz przy jego bramce.
-Dzięki za rower.
-To ja dziękuję nigdy tak miło nie spędziłem dnia.
Przeją od niej rower . W jednej chwili pochylił się nad nia i pocałował ją. Po twarzy Sary przeszła nagle fala dziwnego ciepła. Nie minęła chwila, a dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyje i przyciągnęła bliżej do siebie. Byle bliżej i mocniej. Ich ciała się stykały.
Sara posmutniała kiedy się z nim rozstała. Zły humor jeszcze bardziej jej dogryzł kiedy weszła powoli do domu.

wtorek, 21 lutego 2012

Twój prawdziwy dom czyli Wioska czterech żywiołów rozdział 9

Sara już teraz klęczała, Sebastian trzymał ją za ramiona z taką siłą, że dziewczynę zaczęło boleć. Patrzeli sobie prosto w oczy w których dziewczyna miał już gorzkie łzy. Katy patrzała tylko na nich bezradnie. W pewnej chwili Sara wyrwała się z uścisku i wstała.
-A..a...ale t..t...to przecież nie możliwe.
Sara zaczęła płakać. Sebastian wstał i chciał ją objąć ale, Sara się wyrwała. Spojrzała jeszcze na niego i tak jak stała w bosych nogach zaczęła biec. Nie w stronę domu ale w stronę lasu. Biegła a jej letnia sukienka zahaczała się o ostre gałęzie drzew rwąc ją. Nie czuła bólu wbijających się igieł do stup. Po prostu biegła nie wiedziała gdzie. Byle dalej od Sebastiana.
On za to pobiegła bez słowa za nią. Nie minęła chwila a on już ją dogonił. Złapał za biodra i przyciągną do siebie. Upadła lądując w jego ramionach. Przytulił ją do swojego ciała, rytm jego serca uspokajał ją. Płakała, skryła twarz w jego ramieniu.
-Będzie dobrze-powiedział kojąco- będzie dobrze uwierz mi proszę.
Sara nie reagowała na jego słowa choć wyraźnie czuł poprawę w biciu jej serca.
-J...ja..ja po prostu nie mogę w to uwierzyć jak...to przecież nie możliwe.
-Choć pokarzę ci coś.
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i roztrzęsiona wstała na chwiejące się nogi. Spojrzała na swoje stopy i się zastanawiała jak to możliwe, że nie czuję jakichkolwiek oznak bólu, a przecież biegła boso po wszystkich tych ostrych igłach. W następnej chwili spojrzała na swoją sukienkę. Była cała w dziurach i dziurkach.
Sebastian obiją ją w ramionach i pomógł wstać. Szli wydeptaną już dróżką. Po kilkudzieśęciu krokach dotarli do czegoś w rodzaju altanki.
-Wiesz czemu biegłaś w tą stronę a nie do domu?
Zapytał. Sara zaprzeczyła.
-Bo to właśnie w tyh stronach znajduję się twój prawdziwy dom.
Dziewczyna miała zdumione oczy. Teraz bały otwarte, jeszcze szklane od jej łez które przestały już  płynąć jakiś czas temu.
-To nazywamy przejściem.-Wskazał na altankę.-Dana istota wchodzi na środek i rozpyla nad sobą proszek. Dzięki, któremu miejsce altanki zamienia się w ścieżkę która zaprowadza nas do wioski.
-To niesamowite powiedziała.
-Chcesz księżniczko to mogę ci pokazać krainę.
Sara zamyśliła się. Strasznie dziwnie brzmiała ,,księżniczko''.
-Nie jeszcze nie teraz proszę. Nie wydaje mi się, że jestem na to gotowa i...-zatrzymała się na chwilę-proszę nie nazywaj mnie księżniczką.-Spojrzała na niego, a on mierzył ją zdziwionym wzrokiem.-Dla mnie.
-Ale ja tak nie mogę, muszę ...
-No to ja jako twoja księżniczka...-przerwała mu-rozkazuję, abyś przynajmniej teraz do odwołania nazywał mnie normalnie. Wszyscy słyszeli?!! N-O-R-M-A-L-N-I-E!
-Jak sobie życzysz Saro.
Spojrzeli na siebie i stłumili swój śmiech.
-Sebastian jak to możliwe,że nogi mnie nie bolą przecież wbijały się w nie igły?
Zapytała patrząc na swoje nogi, kiedy zaczęli wracać do domu.
-Sara masz niezwykłe moce i wszystkie rośliny w tym igły, nawet nie próbują ciebie ranić. Jesteś za potężna i wolą być na twoje usługi niż skazane na twój gniew.
Sara spojrzała na niego. Ruszyli razem drogą powrotną. Kiedy doszli do miejsca w którym Sebastian ją dogonił Sara przypomniała sobie o Katy.
-Katy!
Krzyknęła i pobiegła w stronę przyjaciółki.
Dziewczyna leżała spokojnie na trawie i czekała na nich.

piątek, 17 lutego 2012

Co ale ja...rozdział 8 (sorry że taki długi ;) )

-AAA!!!
Krzyknęła w końcu. Wstała gwałtownie i poszła w kierunku łazienki. Z trudem do niej doszła. Po drodze nie raz prawie się potknęła czy walnęła się o ścianę. Stanęła przed lustrem i spojrzała. Zobaczyła wystraszoną dziewczynę zalaną potem z podkrążonymi oczami. Otworzyła kran z którego prysnęła zimna woda. Nabrała trochę na ręce i opryskała nią dokładnie twarz. Zakręciła go.
Sara wytarła się w ręcznik i usiadła na chłodną ziemię. Nagle kiedy gwałtownie machnęła ręką, aby ją położyć na ziemię kran się znowu otworzył. Na wpół przymknięte oczy dziewczyny otworzyły się teraz na całą możliwą szerokość. Poderwała się i podeszła do lecącej wody. Patrzyła na nią, nie mogła oderwać oczu. W końcu kiedy się otrząsnęła zakręciła ją spowrotem. Oszołomiona wróciła do pokoju i położyła się spać.
*     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *     *
-Mówię ci to było straszne.-Powiedziała Sara do Katy. Siedziały na łące obrośniętej z wszystkich stron gęstym, zielonym lasem.-Po tym incydencie z mamą i Sebastianem przyśnił mi się jakiś koszmar.
-A pamiętasz go?
Zapytała zaciekawiona przyjaciółka.
-Jasne!-powiedziała z strachem-Śniła mi się dziewczyna. Biegła, a może i uciekała przez gęsty las w bosych stopach i w letniej sukience. Czułam jej strach i ból czułam, że nie wie kim tak naprawdę jest. Kiedy dotarła do małej wioski ujrzała zagładę. Palące się domy, krzyki i płacz. Czułam jak zaczyna płakać. Chciała uciec od tego widoku, ale wiedziała  że kiedy wróci może zobaczyć coś straszniejszego. Dlatego patrzała jak nie liczne istoty, nie ludzie tylko istoty używają jakiś takich jakby to powiedzieć... magicznych mocy?-przyjaciółka patrzała na nią z zaciekawieniem.- Patrzała tak na nich i czuła jak do oczu napływają jej łzy po czym je uwalniała, spływały jej delikatnie po policzkach. I w tym miejscu się obudziłam.
-To musiało być straszne. Sara ...? Rozmawiałaś z mamą na tema Sebastiana i na temat tego dlaczego się tak zachowała?
-Myślisz, że nie próbowałam? Za każdym razem kiedy ją o to pytam to ona albo udaje że nie słyszy albo zmienia szybko temat.
-Nie rozumiem dlaczego ona ci to zrobiła.
W tym czasie położyły się wygodnie na trawie.
-Bo ona tego nie przyjmuje do wiadomości.
Odezwała się nagle znajomy męski głos. W następnej chwili niezwykły blask słońca przesłonił cień znanej już sylwetki. Oparły się na łokciach i spojrzały zapytaniem na Sebastiana.
-Ale czego ni może przyjąć do wiadomości?
-Sara nie jestem pewien, że jestem właściwą osobą od której masz się tego dowiedzieć. Na razie stawialiśmy, że poinformuje cię o wszystkim twoja mama, ale ona tego nie ma zamiaru zrobić.
-Powiesz mi w końcu?
Sara patrzała na Sebastiana, teraz siedziała już po turecku. Chłopak wziął głęboki oddech.
-Sara nie jesteś zwyczajną dziewczyną tak jak Katy.- Zawahał się.- Jeszcze przed narodzeniem królowa Sizi wybrała ciebie na swoją następczynię.- Sebastian spojrzał na nią i zobaczył wielkie pełne strachu i zdziwienia oczy.-Sara jesteś następczynią tronu w wiosce czterech żywiołów. Nie przez przypadek wysłano mnie właśnie do tej szkoły. Wysłano mnie abym dopilnowała, żebyś się o tym dowiedziała. Inaczej bym wogóle nie chodził do szkoły.- Złapał ją za ramiona.-Sara wioska czterech żywiołów jest zagrożona i tylko ty ją możesz uratować.
-Ja ale ... to przecież nie możliwe.
-Nie przytrafiły ci się ogólnie nigdy jakieś takie dziwne rzeczy?
Sara spojrzała na niego i przypomniała sobie ostatnią noc i odkręcony kran. Spojrzała na niego i potwierdziła skinieniem głowy.
-A ta wioska jakaś tam nie może jej uratować ta jak Sizi?
-Księżniczka Sizi odeszła.Dlatego tu jestem. Sara masz potężne moce, tylko ty możesz ją uratować. Twój lud cię potrzebuje nie strać go ani nie zrań proszę!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Post dedykuję:
mojej żabie( za to że jesteś i wogle za wszystko)
Pauli(spoko nie rozpowiem ale Werze na 100 powiem ^^)
Sandrze ( za to i tamto - głównie za wf z zboczkiem)
Prysi ( jako pierwsza przeczytała wszystko 6r. w jeden dzień)
Hnatce (dziewczyna z bloga i zapytaj)
natixroxi (dziewczyna z bloga i z zapytaj)
Roksanie(będzie dobrze)

czwartek, 16 lutego 2012

Sara nie panikuj! rozdział 7

-Nie wiem o co wogóle chodziło.
Powiedziała dziwnym tonem Sara. Siedziały z Katy na schodach szkoły za chwilę miały iść na lekcję, więc postanowiły trochę spokojnie porozmawiać.
-Musisz to z nim wyjaśnić-powiedziała stanowczo Katy.-Poproś go, aby ci wyjaśnił dlaczego zależy mu na tym, abyś się dowiedziała skąd pochodzisz.
-Wiem-powiedziała. Po chwili dodała- ale najdziwniejsze było to, że on był boso. Jak ja bym była boso bym nawet nie biegła w  obawie, że stanę na jakieś szkło czy kamień.On za to w mgnieniu oka znikną i nawet nie wiem gdzie bo przecież powinnam go widzieć. Przed moim domem rozciąga się tylko długa droga to nawet kiedy był by już daleko wiedziałabym tylko cień, a tu nic.
Katy popatrzała na nią. Rozległ się pierwszy dzwonek. Tłum spóźnionych ludzi wbiegał do szkoły z takim pośpiechem, że niektórzy na nie wpadali. Po tych turbinach, wstały i ruszyły niechętnym krokiem w stronę klasy.
-Nie wiedziałam, że liceum będzie takie męczące.
Powiedziała Katy przytłuczonym głosem do przyjaciółki. Ta na to tylko się uśmiechnęła po czym otworzyła drzwi do klasy i wpuściła Katy przodem, weszła zaraz za nią. Stały teraz przed całą klasą.
-Przepraszamy za spóźnienie.
Powiedziały obydwie i ruszyły w stronę ławki. w połowie drogi kiedy Sara przechodziła obok Sebastiana ten złapał ją za rękę i spojrzał prosto w oczy. Puścił ją i szła dalej. Kiedy usiadła Tim zapytał się jej cicho.
-Cześć słońce.-Uśmiechną się do niej po czym dodał.-Czego on od ciebie chciał? Jak masz z nim problemy wal śmiało ja mu już powiem co o nim myślisz.
Sara tylko spojrzała na niego po czym tylko powiedziała.
-Nie mam z nim problemów to mój...-zawahała się-przyjaciel.
-Hej!!! Tam z tyłu Tim nie przeszkadzaj dziewczynom.
Tim posłuchał i się odwrócił.
*     *     *     *     *    *     *     *     *     *     *     *     *    *     *     *     *     *     *     *     *    *     *     *     *
Kiedy Sara i Sebastian wchodzili do jej domu Marion już była po pracy i czekała na córkę w kuchni z obiadem.
-Mamo wróciłam.-Przeszła przez przedpokój prowadząc niechętnego Sebastiana.-Zaprosiłam na obiad kolegę. Mogłam?
-Jasne-odparła mama wycierając ręce w szmatkę i kierując się w ich stronę.Kiedy napotkała wzrok Sebastiana oparła się z niedowierzaniem się o ścianę.-To...to...to nie możliwe.
-Mamo co się dzieje?-Zmartwiła się Sara i podbiegła do mamy. spojrzała jej prosto w oczy i zapytała.-Co się stało?
Mama tylko powiedziała cichym głosem.
-Niech on  stąd wyjdzie! Nie chcę, aby to coś było w moim domu.
Sara czuła jak do oczu napływają jej gromkie łzy.
-Mamo czemu tak mówisz?
Sara spojrzała na Sebastiana. Go nie było. Wybiegła za nim, ale nigdzie go nie mogła znaleźć. Wróciła, mama już stała. Popatrzyła na nią, a kiedy ich wzrok się spotkał pobiegła do pokoju. Zakluczyła się i upadła na łóżko, dała upust łzą. Leżała, płakała i myślała jak to możliwe, i o co chodzi mamie. Po upływie parunastu minut zasneła.

środa, 15 lutego 2012

Nie ma to jak śmiech w ogrodzie ! rozdział 6

Dziewczyny siedziały teraz na trawniku na podwórku Sary.
-Co myślisz o tym jak mu tam... Timie?
Zapytała Katy. Sara chwile się zamyśliła po czym spojrzała na przyjaciółkę. Jej wzrok był pusty i przepełniony przerażeniem.
-O... Timim?- zaczęła-jest okej... chyba...
-Chyba?
Katy nie udawała zdziwienia.
-On jest dziwny ... zapytał mnie czy nie pójdziemy dzisiaj na lody.
-A ty?
-Odmówiłam a bo co? W sumie to tak jakbym zdradzał Sebastiana co nie? A poza tym nawet go wcześniej nie widziałam.
Katy zaczęła od stłumionego śmiechu a następnie wybuchła jakby trzymała to w sobie kilka lat. Sara nie mogła się powstrzymać i też wybuchła śmiechem. Ogród i okolice ożywił ich śmiech.
W pewnej chwili bramka do domu dziewczyny otworzyła się z skrzypem zawiasów. W świetle zachodzącego słońca staną wysoki chłopak. To był Sebastian. Spojrzał na dziewczyny po czym się uśmiechną.
-Hej!!! Co robicie?
Dwie przyjaciółki popatrzały po sobie Katy patrzała na Sarę z wesołością po czym oby dwie wybuchły gromkim śmiechem.
-No o co chodzi?
-O nic-odparła Katy- a ty co tu porabiasz?
Uśmiech z twarz dziewczyn nie schodził.
-Przechodziłem obok i pomyślałem, że może wpadnę, więc no cóż... jestem.
Sara spojrzała na niego z tajemnicą w spojrzeniu, ale on tylko leciutko prawie nie dostrzegalnie się zarumienił. Teraz to on spojrzał na nią z rozbawieniem Sara nie wiedzieć dla czego może z powodu panującej tam strasznej ciszy zaśmiała się.
-Która godzina?
Zapytała nagle ożywiona Katy z panią w głosie.
-Jakoś tak wpół do czwartej a co? Śpieszysz się gdzieś?
-Ja lecę pa! kocham cię !
Rzuciła Katy nawet nie zwracając na dziwiącą się przyjaciółkę wyleciała na chodnik i pobiegła w stronę swojego domu. Sara przytłumiła swój śmiech. Spojrzała na chłopaka a ten już wtapiał w nią dawno wzrok. Spojrzała mu w oczy z niepokojem ujrzała w nich jego chęć wyściskania jej.
-Sara...-zaczął nie wiedząc jak to powiedzieć- ja nie chciałem wam przeszkadzać ja...
-Sebastian ja to nie twoja wina przecież wiesz, że Katy wszędzie się spóźnia.- Dodała z uśmiechem-pewnie teraz sobie o czymś przypomniała wyjaśni mi to w szkole.
Chłopak rzucił jej tylko nie dowierzające spojrzenie i podszedł do niej spokojnie. Jego ruchy były delikatne pełne energii i wdzięku. Dopiero teraz Sara zwróciła uwagę na jego nogi były... bose. Dziewczyna patrzała na nie z zaskoczeniem po czym chłopak usiadł obok niej w nie  małej odległości. Sara spojrzała na niego z zdziwieniem.
-Usiądź bliżej. Przecież nie gryzę.
Chłopak spojrzała na nią po czym przysuną się parę centymetrów. Sara wyciągnęła do niego rękę po czym popchnęła jego ramię leciutko tak, aby się przewrócił. On jednak złapał jej rękę w połowie i spojrzał jej głęboko w oczy po czym szybko spuścił wzrok.
-Sara ja... nie jestem tu przypadkowo.-Powiedział, dziewczyna szeroko otworzyła oczy.-Ja przyszedłem się zapytać czy już ty się... pytałaś mamy skąd pochodzisz?
-Pytałam- powiedziała smutnym tonem- i nic mi nie powiedziała. Zamknęła się w tej chwili rozumiesz... po prostu nie dała mi dojść do słowa.-Zamyśliła się-a ty.. po co się pytasz?
-Ja? po nic słuchaj muszę lecieć.
Nagle wstał i z szybkim krokiem wybiegł z jej ogrodu. Sara nagle wstała i podbiegła do bramki. Wyjrzała, ale Sebastiana już nie było widać.

niedziela, 12 lutego 2012

Tim. Wieli znak.... zdziwienia. rozdział 5

Rano w szkole Sara nie była zbytnio wesoła. Tamtejszy wieczór ją przytłoczył do teraz ani raz nie rozmawiała z mamą chyba, że krótkie odpowiedzi tak czy nie.
-Co się stało (znak zapytania) całe dwa tygodnie chodzisz tak przytłoczona.
Katy naprawdę wyglądała na zmartwioną.
-Nic.
Odopwiedziała smętnie przyjaciółka i przytuliła sie do niej.
-Nic naprawdę i ty myślisz, że mnie tym zmylisz(znak zapytania). Między tobą, a mamą n ic się nie zmieniło czy chodzi o Sebastiana (znak zapytania).
-Z mamą nie gadałam ani razu, za to Sebastian... nie odzywamy się do siebie. Nie wiem czemu. Prawie zawsze widzę, że chciałby coś powiedzieć ale zawsze coś go powstrzymywało.Nie wiem co o tym myśleć.
-Będzie dobrze uwierz mi. Z mamą musisz w końcu to wyjaśnić...
-Ale ona i tak nic mi nie powie nawet jeśli by chciała nie zrobi tego.
-... a ja porozmawiam z Sebastianem jeśli mogę dokończyć.
Katy uśmiechneła się na co Sara opowiedziała niezbyt przekonującym uśmiechem. Zadzwonił dzwonek. Dwie dziweczyny wstały z schodów i ruszyły w kierunku klasy.
 Kiedy dotarły właśnie ich klasa wchodziła do środka i w ostatniej chwili zdążyły. Usiadły na swoim miejscu.
Tym razem Sara zauważyła, że Sebastian żuca jej ukradkowe pełne troski spojrzenia. Stukneła Katy łokciem w bok.
-Spogląda na mnie co jakieś pięć minut.
Katy na początku wydawała się, że nic z tego nie rozumie, ale kiedy Sara skineła głową w stronę chłopca od razu zrozumiała. Spojrzała na przyjaciółkę z zdziwieniem kiedy ich kontkt wzrokowy zakłuciło nagłe wejście do klasy.
-Przepraszam panie Stol, ale ten chłopiec jest nowy nie nie mógł znaleźć klasy.
Dyrektor szkoły uśmiechną się do nauczyciela poczym do chłopca.
-Zostawiam go pod pańską opieką.
-Dobrze-orzekł nauczyciel kiedy dyrektor wychodził.-To co nam o sobie powiesz (znak zapytania).
Nieśmiały chłopak otworzył usta a z niech wypłyną spokojny,męski i mięki głos.
-Nazywam się Tami, ale mówią mi Tim.-Powiedział i spojrzał na nauczyciela, a ten skiną głową.-Przeprowadziałem się tu z Japonii.
Kiedy chłopak dokończył nauczyciel wskazał mu miejsce przed Sarą. usiadł. Sare to trochę zaniepokoiło, bo straciła kontakt wzrokowy z Sebastianem. Jednak chłopak był trochę wyszy od niej samej. Miał intensywnie czarne włosy i niewiarygodnie niebieskie oczy, miły uśmiech i szczupła talia. Sara zobaczywszy to nie gniewała się juś na niego.
Koniec lekcji. Uczniowie wychodzili z klas kiedy Tim zaczepił Sarę.
-Masz chotę na lody(znak zpytanie)
-Przepraszam, ale dziś się śpieszę- uśmiechneła się-ale dzięki.-Powiedziała i podbiegła do Katy.-A tak wogle nazywa,m się Sara!!!-Krzykneła.

Mamo... rozdział 4

Sara weszła do domu starająć się wejść jak najciszej. Zdjeła baleriny i już miała wejść na górę kiedy zatrzymał ją głos dochodzący z salonu.
Na kanapi siedziała mama z kubkiem gorącej herbaty.Wyglądała na nie zadowoloną czego dziweczyna się obawiała. Kobieta oglądała telewizję i nie zwracając uwagi na córkę powiedziała smętnym głosem.
-Tata dzwonił.
Oznajmiła i nic więcej nie powiedziała.
-Tak...-przerwała-a co chciał (znak zapytania nie mogęwstawić nie wiem czemu ale później wstawię.)
-Pragną się dowiedzieć czemu jego jedyna i ukochana córka nie raczyła nawet go powiadomić, że się nie zjawi u niego na obiedzie.-Powidziała głośnym tonem kobieta.Zapadła nie zręczna cisza. Sara patrzała na ziemię i czuła jak do oczu napływają jej łzy.-Powidziałaś mi, że sama do nigo zadzwonisz i mu to powiesz, ale nie zrobiłaś tego.
Marion żuciła córce nie zbyt przyjemne spojrzenie. Sara ciągle wbijała wzrok w podłogę i czuła jak po policzkach spływają jej zimne łzy.
-Idę do ...
-Nigdzie nie idziesz. Sara czy ty tego nie rozumiesz on się o cibie martwi.-Powiedzaiła milszym już głosem.-Twuj ojciec się przeprowadza i chciał...
-Mamo powiedz mi-przerwała jej dziewczyna. Jej głos brzmiał w pewnej złości, ale i w opanowaniu.-Czemu ciąle się przeprowadzacie, czemu nawet nie wiem kim do końca jestem.-Sara dała upust łzą i teraz spływały po jej policzkach jak kaskady wody.-Nie wiem nic o swoim pochodzeniu ani nie mam na stałe przez to przyjaciół. Mamo ja chcę wiedziać.
Kobieta stała jak wryta. Patrzała na córkę z nie pewnością już w jej oczach było widać jakiś taki błysk, że jej powie. Stchurzyła.
-Idź do pokoju.
Nakazała. Sara żuciła jej spojrzenie nienawiści, odwruciła się na pięcie i pobiegła do pokoju. Zakluczyła się i włączyła wieżę.
Pokój Sary zawsze wydawał sie jej inny niż pokoje innych nastolatków. Jej zawsze ile razy się przeprowadzali był oddany czterem żywiołom.
Woda zawsze obecna w postaci rybek pływających w akwarium. Ogień byw w światłach jej świec i w słońcu, które odbijało się od zawieszek na oknie. Pełno kwiatów świadczyło o ziemi. Za to powietrze zawsze było wpuszczane świeże do pokoju.
Dziewczyna upadła na łużko. Przyłożyła twarz do poduszki. Kiedy się trochę uspokoiła spojrzała w wufit. W jej uszach rozbrzmiewała piosenka:
Śpisz pięknie tak
Po kątach cisza gra
Szkoda słów...
Patrzyła i rozmyślała o tym co się stało między nią, a Sebastianem i co się stało z mamą, a o tacie nawet nie chciała wspomnieć. Miną spory czas, kiedy przy tym rozmyślaniu Sara usneła.

środa, 8 lutego 2012

Idziemy na lody?

Sara właśnie szła z Katy na lody kiedy ktoś nagle przerwał im rozmowę.
-Siema ! Gdzie idziecie?
Dziewczyny przystanęły Sara już zdążyła opowiedzieć o wszystkim Katy, dlatego dziewczyna spojrzała na nią z takim przeczuciem wpółczucia, iż nie szło tego nie za uwarzyć. Katy odezwała się za koleżankę.
-Idziemy na lody do tej nowej kawiarenki- uśmiechnęła się po czym dodała- a ty?
-No nie wiem idę chyba z wami.
-Ale...
Odezwała się Katy, chciała powiedzieć chłopakowi że nie może ale Sara jej przerwała.
-Jasne choć - powiedział-ale ty stawiasz-dodała z śmiechem.
-No niech wam będzie
Śmiech nastolatków wypełnił całą ulicę. Szli śmiejąc się co chwilę z byle powodu, z byle czego. Sara zauważała   jak często Sebastian na nią spogląda. Nie mogła przypomnieć sobie skąd zna te jego idealnie zielone oczy. Za każdym razem kiedy w nie spoglądała coś jej przypominały.
Skupiła się na jedzeniu lodów truskawkowych.
-Skąd jesteście?
Zapytał Sebastian chcąc zacząć nowy temat.
-Ja z Japonii.
Powiedziała z uśmiechem Katy. Obydwoje popatrzeli na Sarę.
-Ja...-przerwała Sara nie wiedziała co powiedzieć tyle razy przeprowadzała się jak była mała nawet nie wie gdzie się urodziła.-Chyba z Holandii.
-Chyba... ?!?
Powiedziała Katy. Sara popatrzała na znajomych. Dziewczyna była zdziwiona jej wielkie oczy i dziwna mina ją rozbawiały. Nie mogła tylko zrozumieć dlaczego Sebastian nie był nawet tym poruszony.
-No bo... ja .... nigdy się nawet mamy nie pytałam-przerwała popatrzała na swoje buty-przeprowadzaliśmy się od kiedy pamiętam nawet kiedy miałam 2 miesiące. Rodzice ciągle się przeprowadzają jakby się przed kimś chowali. Czuję jakby przed kimś uciekali, jakby żyli w ciągłym strachu.
Powiedziała i znowu spojrzała ze smutkiem na swoje buty.
-To ją w końcu zapytaj.
-O co?
-O to skąd na prawdę jesteś i czemu ciągle się przeprowadzacie. Nigdy cię to nie ciekawiło?
Sara popatrzała gdzieś w przestrzeń nie wiedziała jak długo tak patrzała, ale wyrwał ją z zamyślenia Sebastian.
-Nie ważne-powiedział jakby chciał zmienić całkowicie temat, jakby się bał tego że Sara jednak zapyta o to wszystko mame.-idziemy odprowadzę was do domu.
Katy i Sara potwierdziły kiwnięciem głowy.Trzech nastolatków ruszyło w stronę jednej z głównych ulic. Stanęli pod jednym z zielonych domów i pożegnali się z Katy.
-To co gdzie teraz mieszkasz?
-Ja teraz na ulicy przy Strit 21.
Szli chwilę w milczeniu, kiedy stanęli przy płocie obrośniętym bluszczem. W jednej chwili Sebastian przyciągną Sarę do siebie, a jej leciutka czarna sukienka powiała razem z wiatrem. Popatrzył jej tak w oczy, że nie mogła odwrócić wzroku. Chłopak przybliżył się  na taką odległość, że stykali się nosami. Nie przestawał jej patrzeć w oczy. Wyszukał jej wargi i musną je swoimi. Z taką delikatnością i namiętnością, że Sara ledwo je poczuła. Oderwał się od nich i popatrzał jej znowu w niebieskie oczy. Wyczytała z nich, że nie chciał z tym skończyć, ale musiał.
-Wybacz.
Powiedział i spuścił z niej wzrok.
-Musz...szę iść.
Wyjąkała. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę bramki. Rzuciła mu jeszcze krótkie spojrzenie po czym spuściła głowę i przeszła prze bramkę.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Nowa szkoła, nowe twarze,nowi przyjaciele, znajomy chłopak... rozdział 2

Sara jechała z mamą szeroką drogą. Za oknem widziała przejrzyste niebo i niekiedy ogrody mieszkańców dzielnicy. Zawsze kochała przyrodę miała wrażenie, że jest dla niej jak siostra. Jednak miała nogi jak z waty a jej myśli kłębiły się wokół tego chłopaka. Nie wiedziała nawet ja ma na imię. Jednak jego oczy... Zdawało jej się że już kiedyś go widziała ale za nic nie mogła sobie przypomnieć. Nagle klakson samochodu wyrwał ją z rozmyślania.
-Mamo ! Co ty wyprawiasz?
-Zagapiłam się- powiedziała z dziwnie nie szczerym uśmiechem. -Nie zauważyłam zielonego.
Sara zniżyła się w fotelu samochodu. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważył.
-Skarbie...- zaczęła mama- dzwonił twój ojciec i... pytał czy przyjedziesz do niego dzisiaj.
-Nie wiem-mama spojrzała na Sarę zdziwiona jak nigdy. Wiedziała, że córka nie podziela ich zdania o rozwodzie za to wiedziała, że lubi jeździć do swojego ojca.-Nie patrz tak na mnie proszę- odparła z śmiechem po czym przybrała poważną minę.-Nie wiem czy będę miała czas... i ... ochotę-dopowiedział po chwili wahania.
Mama zatrzymała auto za zakrętem tak jak prosiła ją córka w czasie kiedy wchodziły do samochodu. Wiedziała, że Sara woli aby nie uważano jej za dziewczynkę rodziców, którzy ją podwożą do szkoły za każdym razem.
-Powodzenia.
Powiedziała mama kiedy dziewczyna zamykała drzwi auta.
-Dzięki.
Uśmiech Sary nie był przekonywujący dziewczyna tak naprawdę była tak zdenerwowana że ledwo co mogła coś powiedzieć. Mama odjechała, kiedy jej samochód znikną z pola jej widzenia wyprostowała się i podniosła głowę. ,,Nie mogę się bać ... przecież głowa do góry plecy wyprostowane. Okej naprzód''. Pomyślała z przerażeniem.Przez drogę chwile myślała że da radę jednak. Doszła do szkoły, stanęła przed drzwiami do budynku i znowu ogarną ją strach. Raz kozie śmierć. Weszła. Kiedy weszła ogarną ją tłum ludzi i panujący tam gwar.
Po chwili wahania zaczepiła ją drobna osoba. Dziewczyna była wysoka i miała długie czarne włosy. Szczupła sylwetka dodawała jej wdzięku kiedy poruszała się w kremowej sukience z czarną koronką. Sukienka sięgała jej ledwo za kolano, a czarny pasek obwiązany dookoła jej tali sprawiał, że dziewczyna była jeszcze szczuplejsza niż się to jej wydawało.
-Przepraszam. Jestem tu nowa i nie jestem pewna w którą stronę powinnam iść na apel rozpoczynający nowy rok. Powiesz mi gdzie on się odbywa?
Sarę zamurowało dziewczyna miała śliczny dziewczęcy głosik.
-Przykro mi też jestem tu nowa i nie mam pojęcia do kąt iść.
Uśmiechnęła się niepewnie. Czarno włosa dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech trochę pewniej.
-Jestem Katy.
-Sara. To co razem poszukamy gdzie to się odbywa?
-Jasne
Uśmiechnęły się do siebie. Nie musiały długo szukać, gdyż zapytały pierwszą lepszą dorosłą kobietę ona pokazała gdzie jest dana sala.
Stanęły koło grupki osób, która prawdopodobnie była ich klasą były zadowolone, że są w niej razem. Nagle przed Sarą przebiegł jakiś cień. Kiedy się zatrzymał Sara od razu rozpoznała chłopaka z boiska.
Schowała twarz w dłoniach. Katy nie ukrywała, że tego nie zauważył.
-Kto to?
-Więc...-nie była pewna-nie znam go.
-Wydaje mi się, że go znasz.
-Poznałam wczoraj na boisku, ale nawet nie wiem jak ma na imię.
-Grubsza sprawa co?-zamilkła na chwile patrząc na Sarę-może po tym wszystkim  pójdziemy na lody? Opowiesz mi co nie co?
Sara zastanawiała się przez dłuższą chwilę.
-No dobra.
*     *     *     *    *     *     *     *     *     *     *     *     *    *     *     *     *     *     *     *     *     *    *     *      
Sara siedziała w klasie ciesząc się, że siedzi koło niej Katy. Okazało się, iż chłopak z boiska ma na imię Sebastian, a co gorsza chodził z nią do jednej klasy.
- Sara Stiu.
Sara ani drgnęła. Patrzała na chłopaka z takim pragnieniem, że nawet nie słyszała kiedy została wywołana.
-Sara Stiu?
Padło jeszcze raz pytanie. Katy walnęła ją leciutko w bok. Sara podniosła  gwałtownie głowę.
-Jestem.
Zawstydzona popatrzała za okno. Zawsze wolała te ławki pod oknem miała przy tym miejscu stały dostęp do świeżego powietrza i ciepłych promieni słonecznych. Zamyśliła się. Myślała o tym czy pojechać do swojego ojca czy też nie. Nie wiedziała, nie wiedziała czy ma ochotę do niego pojechać. Ostatnio jak do niej dzwonił mówił coś o nowej kobiecie. To ją przyprawiało o mdłości. W tym czasie kiedy nauczycielka coś mówiła ona wcale nie słuchała tylko wyglądała przez okno mając nadzieję, że za chwilę zobaczy jej dawną szczęśliwą rodzinę razem ona i rodzice.
Wyrwało ją z zamyślenia nagły szum w klasie kiedy się zorientowała wszyscy wyszli została tylko ona i Katy czekająca na nią.
-Sorry już idę zadzwonię do mamy i pójdziemy na te lody. Poznamy się trochę bliżej.
I obdarzyła koleżankę najszerszym uśmiechem na jaki ją było stać.

Jedno zdarzenie. Rozdział 1

Tego pięknego ostatniego, sierpniowego dnia odbywał się na orliku mecz piłki siatkowej dziewczyn i nożnej chłopców. Sara wysoka, szczupła brunetka z idealnie niebieskimi oczami siedziała na sztucznej murawie boiska patrząc jak koleżanki się rozciągają. W jednej chwili ktoś przebiegł prze nią i wyrwał z zamyślenia. Poczuła nieustający ból w prawej nodze. Szybko się zorientowała, iż to był chłopak biegnący tak szybo, że pewnie nawet jej nie zauważył. Wstała i rozejrzała się za nim kiedy się dowiedziała że nauczyciel kazał chłopcom przebiec 2 kółka boiska nie była taka zła. Kiedy zobaczyła jego idealnie zbudowana ciało i idealnie zielone oczy jej ból znikną gdzieś daleko, a uraz była niepamiętna.
Ku jej zdziwieniu chłopak zawrócił w jej stronę.
 -Hej! Słuchaj przepraszam nie zauważyłem cię.
 -Nic się nie stało.
Odpowiedziała. Patrzał jej w oczy z troską chciała, pragneła odwrócić wzrok ale nie umiała. Patrzyli przez sekundę kiedy trenerka Sary ją zawołała.
-Słuchaj muszę iść wołają mnie. Powodzenia liczę że wygracie.
 -Dzięki.
Przez resztę dnia nie mogła przestać o nim myśleć.Wracając do domu prawie by się omal nie wywróciła idąc do domu.
 -I co tam? Jak mecz?
Zapytała mama. Szczupła kobieta siedziała w kuchni nad kubkiem kawy. Jej wzrok był nie obecny.
-Dobrze wygraliśmy. Teraz idę do pokoju się położyć jestem zmęczona.
 -Dobrze. Kochanie Tom dziś przyjdzie chciałam cię upewnić czy nie przeszkadzało by to tobie.
 -Mamo! Masz szczęście że dziś wygraliśmy inaczej bym była zła nie przychodźcie do mnie.
Mama tylko się uśmiechneła, wiedziała że córka nie lubi kiedy ona spotyka się z jakimś mężczyzną. Sara mieszkała w dużym domu, ale tylko z mamą jej rodzice się rozwiedli kiedy miała 8 lat. Przeprowadziły się do City w tym roku, tego lata. Nie nawidziła rodziców za to co jej zrobili co prawda nadal ich kochała, ale miała wstręt do wszystkich nowych kobiet taty i nowych mężczyzn mamy.
 Weszła po schodach do swojego pokoju, położyła torbę i popatrzała przez okno skończył się ostatni dzień wolnego. Jutro idzie do nowej szkoły. Popatrzała na spakowaną torbę z nowymi książkami i zeszytami. Wzięła laptopa i usiadła na łóżku.
*     *     *     *     *      *     *     *     *     *      *     *     *     *     *      *     *     *     *     *      *     *     *  
Następnego dnia Sara wstała wcześnie rano. Otworzyła szafę w której powiesiła na wieszaku sukienkę którą miała zamiar ubrać na rozpoczęcie roku.
Wzięła ostrożnie sukienkę i położyła na łóżku. Jej delikatna tkanina spływała po poszewce białej kołdry. Sara wzięła zimny prysznic i wysuszyła głowę . Wróciła do pokoju i założyła czarną, delikatną sukienkę.
Spojrzała w lustro jej idealnie szczupła sylwetka była teraz pięknie podkreślona. Podeszła do biurka i wzięła szczotkę oraz czarną gumkę do włosów. Uczesała się w niesforny koczek z tyłu. Jej niektóre kosmyki spływały jej po szyi i po policzkach. Wzięła maleńką srebrną torebkę w której miała telefon i błyszczyk. Zeszła na duł gdzie czekała mama.
-Dzień dobry córciu.
Przywitała ją wesoło mama.
-Hej! Podwieziesz mnie do tej nowej szkoły?
-No jasne ale najpierw coś zjedz.
Sara przekręciła oczami i podeszła do lady w kuchni. Wzięła sobie zielone soczyste jabłko i ugryzła.
-Chodź!
Mama się uśmiechnęła i wskazała drzwi. Sara w pośpiechu założyła czarne baleriny i wyszła.

Skąd się wziął pomysł ?

Nie wiem czy komuś się to spodoba
Ale to dla Damiana (naj przyjaciel)