sobota, 31 marca 2012

Wioska żywiołów. Już czuj się bezpieczna. rozdział 17

Dolecieli na piękną polankę którą raz pokazał jej Ri. Stawiając znowu bose stopy na ziemi poczuła ulgę. Lot miną im spokojnie, choć lecieli dość szybko Sara zdążyła zobaczyć kilka ładnych widoków. Kiedy podchodzili do małej altanki usłyszeli gdzieś z środku lasu krzyk. Może to nie był krzyk ale raczej ryk.
Podbiegli szybko do małego pomieszczenia i staneli na samym środku.
-Goowa?
-Nie jestem pewna.
Szragon spojrzał na nią i dodał pośpiesznie, gdyż wyczuwał w wietrze, że coś się do nich zbliża.
-Musisz być pewna. Jeśli chcesz możesz wrócić do domu. Postawimy straże koło niego, będziesz bezpieczna.
-Nie-powiedziała Sara stanowczo-nie zostawię ani Katy ani Sebastiana.
-To znaczy Rikigo?
-Tak-odrzekła już zwyczajnym tonem-nie mogę się przyzwyczaić.
Zza krzaków wyłoniła się postać wściekłej Mizy. Ruszyła biegiem w ich stronę.
Mężczyzna zdążył wyjąć jednak małą skiewkę w kturej cos było. Włożył do niej rękę i wyją małą szczypte czegoś migoczącego. Sara zoriętowała się, że to pyłek.
Szargon rozpylił magiczne leciutkie coś nad ich głowami.
Miza była tak bliska dotarcia do nich, a jednak nie zdążyła.
Altanka wypełniła się miłym ciepłym powietrzem i rozjaśniła się. Sara chciała mieć otwarte oczy, aby wszystko dokładnie zapamiętać, ale nie mogła. Światło było tak silne, że musiała przymróżyć, a najlepiej zamknąć oczy.
Kiedy już je otworzyła obby dwoje stali przed piękną, złoto zdobioną bramą.
-C-co sie stało?
Wyjąkała Sara. Mężczyzna położył dłoń na jej plecach i popchną leciutko do tyłu.
-Nic. Podejdź do tego tam przycisku inaciśnij go tak mocno jak umiesz.
Jak powiedział Sara nacisneła z całejś siły ciepły złotty przycisk. Po paru sekundach po drugiej stronie bramy pojawili się dwaj wysocy mężczyźni.
-Kto tam?
Zapytał jeden z nich. Jego głos był głęboki.
Szargon podszedł do przodu razem z Sarą. Spojrzał najpierw na mężczyznę po lewej, po tem po prawej, a następnie spojrzał na Sarę.
-Ja jestm Szargon. przywudca straży z zewnątrz pan wiatru.
-Dobrze.-Powiedział jeden z nich.-Z kim przybyłeś przyjacielu.
Tym razem jego głosy był przyjacielski i melodyjny, jakby znali się od początku swoich dni.
-To jest moi drodzy Sara. Prawowita następczyni tronu Wioski Żywiołów.
Straże najwyraźniej orzywieni szybko otorzyli bramy i oby dwoej zgieli sie w pół na widok Sary.
-Proszę.-przyłożyła sobie jedną dłoń do twarzy, a następnie spojrzała na Szargona. Ten jej opowieddział.
-Mówiłem. Musisz się przyzwyczaić.
*********************************************************************************
Sara szła u boku Szargona. Za nimi szli dwaj mężczyźni. Sara nie mogła przestać się oglądać to tu to tam.
Wioska była duża. Pełna niesamowitych widoków, lasów, łąk i skarp. Pełno było w niej ścieżek, a każda z nich prowadziła gdzie indziej. Oby dwoje właśnie schodzili jedną z nich z wielkiej skarpy. Szli w stronę wielkiego pałacu obrośnietego jakimś bluszczem. Sara spojrzała w dół. Zobaczyła pełno małych domków o różnych koorach i kształtach. Zauważyła również pełno małych chodzących istot pomiędzy jakimś targiem.
-I i to wszystko jest moje?
Zapytała nie mogła już wytrzymać.
-Tak wszystko do zamku Av po sam koniec oceanu Irkil.
-Łał!!! Normalnie ci nie wierzę.
-To uwierz.-Potem dodał ciszej-jestem z ciebie dumny.
-Słucham?
-Nic choć dalej.
Sara kiwneła głową. Dotarli pod bramy wielkiego pałacu. Sarze z bliska wydawał się jeszcze ładniejszy niż z daleka. Dopiero teraz zauważyła, że bluszcz na zamku ma śliczne kolorowe i delikatne kwiaty.
-Wejdźmy.
Powiedział Szargon więc Sara weszła za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz