sobota, 31 marca 2012

Wioska żywiołów. Już czuj się bezpieczna. rozdział 17

Dolecieli na piękną polankę którą raz pokazał jej Ri. Stawiając znowu bose stopy na ziemi poczuła ulgę. Lot miną im spokojnie, choć lecieli dość szybko Sara zdążyła zobaczyć kilka ładnych widoków. Kiedy podchodzili do małej altanki usłyszeli gdzieś z środku lasu krzyk. Może to nie był krzyk ale raczej ryk.
Podbiegli szybko do małego pomieszczenia i staneli na samym środku.
-Goowa?
-Nie jestem pewna.
Szragon spojrzał na nią i dodał pośpiesznie, gdyż wyczuwał w wietrze, że coś się do nich zbliża.
-Musisz być pewna. Jeśli chcesz możesz wrócić do domu. Postawimy straże koło niego, będziesz bezpieczna.
-Nie-powiedziała Sara stanowczo-nie zostawię ani Katy ani Sebastiana.
-To znaczy Rikigo?
-Tak-odrzekła już zwyczajnym tonem-nie mogę się przyzwyczaić.
Zza krzaków wyłoniła się postać wściekłej Mizy. Ruszyła biegiem w ich stronę.
Mężczyzna zdążył wyjąć jednak małą skiewkę w kturej cos było. Włożył do niej rękę i wyją małą szczypte czegoś migoczącego. Sara zoriętowała się, że to pyłek.
Szargon rozpylił magiczne leciutkie coś nad ich głowami.
Miza była tak bliska dotarcia do nich, a jednak nie zdążyła.
Altanka wypełniła się miłym ciepłym powietrzem i rozjaśniła się. Sara chciała mieć otwarte oczy, aby wszystko dokładnie zapamiętać, ale nie mogła. Światło było tak silne, że musiała przymróżyć, a najlepiej zamknąć oczy.
Kiedy już je otworzyła obby dwoje stali przed piękną, złoto zdobioną bramą.
-C-co sie stało?
Wyjąkała Sara. Mężczyzna położył dłoń na jej plecach i popchną leciutko do tyłu.
-Nic. Podejdź do tego tam przycisku inaciśnij go tak mocno jak umiesz.
Jak powiedział Sara nacisneła z całejś siły ciepły złotty przycisk. Po paru sekundach po drugiej stronie bramy pojawili się dwaj wysocy mężczyźni.
-Kto tam?
Zapytał jeden z nich. Jego głos był głęboki.
Szargon podszedł do przodu razem z Sarą. Spojrzał najpierw na mężczyznę po lewej, po tem po prawej, a następnie spojrzał na Sarę.
-Ja jestm Szargon. przywudca straży z zewnątrz pan wiatru.
-Dobrze.-Powiedział jeden z nich.-Z kim przybyłeś przyjacielu.
Tym razem jego głosy był przyjacielski i melodyjny, jakby znali się od początku swoich dni.
-To jest moi drodzy Sara. Prawowita następczyni tronu Wioski Żywiołów.
Straże najwyraźniej orzywieni szybko otorzyli bramy i oby dwoej zgieli sie w pół na widok Sary.
-Proszę.-przyłożyła sobie jedną dłoń do twarzy, a następnie spojrzała na Szargona. Ten jej opowieddział.
-Mówiłem. Musisz się przyzwyczaić.
*********************************************************************************
Sara szła u boku Szargona. Za nimi szli dwaj mężczyźni. Sara nie mogła przestać się oglądać to tu to tam.
Wioska była duża. Pełna niesamowitych widoków, lasów, łąk i skarp. Pełno było w niej ścieżek, a każda z nich prowadziła gdzie indziej. Oby dwoje właśnie schodzili jedną z nich z wielkiej skarpy. Szli w stronę wielkiego pałacu obrośnietego jakimś bluszczem. Sara spojrzała w dół. Zobaczyła pełno małych domków o różnych koorach i kształtach. Zauważyła również pełno małych chodzących istot pomiędzy jakimś targiem.
-I i to wszystko jest moje?
Zapytała nie mogła już wytrzymać.
-Tak wszystko do zamku Av po sam koniec oceanu Irkil.
-Łał!!! Normalnie ci nie wierzę.
-To uwierz.-Potem dodał ciszej-jestem z ciebie dumny.
-Słucham?
-Nic choć dalej.
Sara kiwneła głową. Dotarli pod bramy wielkiego pałacu. Sarze z bliska wydawał się jeszcze ładniejszy niż z daleka. Dopiero teraz zauważyła, że bluszcz na zamku ma śliczne kolorowe i delikatne kwiaty.
-Wejdźmy.
Powiedział Szargon więc Sara weszła za nim.

sobota, 17 marca 2012

Szargon rozdział 16

Sara upadła na ziemię. Miza podeszła z szyderczym uśmiechem do niej i powiedziała.
-Wstawaj! Już się poddajesz? A nie mówiłam, żebyś od razu się poddała nie miałabyś tylu siniaków.
Sara z trudem się poniosła. To była prawda walka ją wyczerpała.  Podczas tej bijatyki znalazły się gdzieś na końcu lasu. Wtedy kobieta stuknęła nogą o ziemię i Sara padła na drzewo które przywiązało ją do siebie gałęziami.
-Myślałam, że...
-Że tylko ty-przerwała jaj Miza.-władasz czterema żywiołami? Powiem ci sekret.- przybliżyła się do jej ucha.-Ja jestem prawowitą potomkinią zmarłej królowej.- Odsunęła się i powiedziała głośniej.- I to ja powinnam zostać prawowitą władczynią Wioski czterech żywiołów. U miałam panować tylko nad wodą, ale to mi nie wystarczyło. Więc miałam prawo się nauczyć opanowania całej reszty tych mocy. 
Miza podniosła rękę a z płomieni powstałych na jej dłoni ukształtowała sztylet. Już chciała go wbić prosto w bok Sary kiedy coś odrzuciło ją do tyłu.
Upadła na ziemię, a Sarę objęła jakaś ciepła i delikatna ręka. Nie widziała twarzy, bo była zakryta cieniem drzew. Jednak po budowie ciała dowiedziała się, że jest to mężczyzna. Miała na sobie letnią koszulkę z jakiejś dziwnej tkaniny i spodnie jak u biedaka poszarpane u dołu nogawek. Stopy miał bose i to właśnie w niem Sara wzięła za oznakę tego, że jest po jej stronie.
Nie zauważając niczego rozpylił coś nad głową Miz która jeszcze się nie podniosła jakiś proszek. Po paru sekundach ta leżała na ziemi i się nie ruszała.
Postać złapała ją w pasie i podniosła do góry, po czym podskoczyła wysoko ponad drzewami i wtedy w blasku księżyca zauważyła jego twarz. Drobna twarz pasowała jak ulał do jego reszty ciała. Jego brązowe włosy trochę dłuższe niż u Sebastiana otaczały jego głowę podkreślając idealny owal. Nic nie powiedział przez pierwszą minutę, a jego szmaragdowe oczy wbijały się w przestrzeń gdzieś za nią.
Po pewnym czasie w końcu coś zdołał wyjąkać.
-Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek cię jeszcze zobaczę przez taki długi czas...-zamyślił się po czym się otrząsną i sprawiał wrażenie jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co mówi.- Wybacz królowo ja...
Nie dała mu dokończyć.
-Kim jesteś?
Spytała ostrożnie jakby bała się odpowiedzi.
-Ja jestem strażnikiem panem wiatru. Kiedy zauważyłem, że coś się dzieje w tej okolicy od razu ruszyłem by zobaczyć co się tam dzieję.
-Powiedz mi kim jesteś na prawdę.
Mężczyzna spuścił głowę i zebrał się na całą swoja odwagę jaką miał.
-Ja...ja. Nazywam się Szargon. Tak jak już wspominałem jestem władcą wiatru.
Sara uśmiechnęła się miło do niego. Uśmiech był wymuszony bo wiedziała, że jeszcze coś przed nią ukrywa.
-Dobrze-powiedziała-jestem...
Nie dokończyła, bo mężczyzna jej przerwał.
-Wiem kim jesteś. -Przystopował.- jesteś Sara następczyni tronu w naszej wiosce.
Po czym zgiął się w pół na znak ukłonu. Wytrwał w tej pozycji jakieś trzydzieści sekund, a Sara już nie mogła wytrzymać. Położyła rękę na jego ramieniu i wymamrotała.
-Proszę...  starczy.. już już starczy.
-Ależ księżniczko.
-Proszę.
Mężczyzna skiną głową na znak zrozumienie po czym powiedział.
-Zabiorę cię do Wioski twoi ludzie cię opatrzą.
-Ale Katy i Sebastian to znacz Ri oni...
-Ranna im się nie przydasz księżniczko. Złap mnie za rękę pofruniesz ze mną.
-Pofrunę?
Przecież jestem panem wiatru zapomniałaś.-Uśmiechną się do niej kusząco.-A i jeśli pozwolisz... Widzę, że za bardzo nie lubisz jak się tobie kłaniają.
-Tak nie lubię tego zbytnio.
-Musisz się do tego przyzwyczaić, bo w Wiosce każdy będzie to robił bez wyjątku.
Chwycił ja za rękę i podskoczył do góry. Sara poczuła wiatr w włosach.

środa, 14 marca 2012

Miza! rozdział 15

Rozbite szkło leżało na całej podłodze w salonie. Sebastian zeszedł na dół, a za nim mimo wszystko Sara była z nim. Zakradli się ostrożnie, jednak nigdzie nikogo nie było. Na środku rozbitej szyby leżał duży kamień.  Sebastian ostrożnie podszedł i podniósł go. Przyczepiona była do niego kartka. Wyją ją i podała Sarze.
Na cienkim papierze srebrnym pismem było napisane.
-Nie zawsze są te lepsze dni!
 Twoja przyjaciółka ich nie miała.
 Jeśli chcesz ją uratować
 To przyjdź do lasu.
 Tam możesz ją odzyskać, ale masz czas do północy 
 Inaczej nie zobaczysz jej nigdy więcej.
Sara otworzyła szeroko oczy czytając to na głos. Spojrzała w zielone oczy Sebastiana. W oczach zbierały jej się gromkie łzy.
-Sara spokojnie nic jej nie będzie.-Podszedł i przytulił ją delikatnie do siebie.- Będzie dobrze. Choć idziemy do lasu. Pomożemy jej.
Nie zastanawiała się zbyt długo i jak tylko zamknęła drzwi od domu skierowali się ku lasowi. Pobiegli w milczeniu. Stanęli przed wejściem do lasu i spojrzeli po sobie.
-Nawet gdyby mi się coś stało-powiedział Sebastian-to chcę, abyś wiedziała że ciebie kocham.
-Ja ciebie też i pamiętaj nic ci się nie stanie.
Razem weszli do gęstego lasu. W nocy wydawał się jeszcze bardziej tajemniczy i niebezpieczny. Zaczęli biec i gorączkowo się rozglądać. 
Po pewnym czasie zauważyli dziwne drzewo. W ciemności prawie nic nie było widać więc Sara zmrużyła oczy. 
-Katy!
Zawołała. Podbiegła do przyjaciółki. Nic jej nie było ale nie mogła przejść dalej niż jakieś dwa kroki od drzewa. Wokół niej była jakaś niewidzialna tarcza której nie mogła przejść.
-Sara... uciekaj... to pułapka.
Jednak było już za późno. Odwrócili się razem z Sebastianem i zobaczyli, że byli otoczeni przez jakieś dziwne stwory.
Był one raz to nisze, raz to wyższe. Długie ulizane włosy wyglądające tak jakby nigdy nie były myte i wielkie pazury u dużych rąk. Widać było, że są silni i bardzo wściekli.
Ktoś zaczął klaskać. Odwrócili wzrok i zauważyli wysoką kobietę z spiętymi w wysokiego kitka bląd włosami. Niebiekie oczy wbijały się w oczy Sary. Szczupła postać zbliżyła się do niej i powiedziała sarkastycznie.
-No no no pięknie. Myślałam, że jesteś bardziej bystra. A jednak.
-Miza!
Krzykną Sebastian.
-O! Ja cię nie mogę. Wszystkiego bym się spodziewała, ale ty SKARBIE czemu się nabrałeś? Nie spodziewałam się tego po tobie.Zazwyczaj byłeś bardziej spostrzegawczy.
Podeszła do niego i palcem przejechała po jego policzku. Chciał podnieść rękę by ją od siebie odsunąć, ale kiedy tylko zaczął potwory zbliżyły się w kierunku Sary zaciskając coraz to mocniej swoje łapska na stalowej broni.
-Nie radziłam bym ci tego robić Ri. Brać  go !
Krzyknęła a potwory zaczęły szarpać Sebastiana. Mimo jego siły i mocy wody której zaczął używać złapały go.
-Zabierzcie go do jaskini ja niedługo przyjdę.-Potwory skierowały się ku ciemnej dróżce w głąb lasu kiedy dodała- i zabierzcie tą małą.
Pstryknęła palcami i bariera wokół Katy zniknęła, a potwory ruszyły w jej kierunku. Szarpała się, ale była bezbronna i w końcu ją związały i zaprowadziły w ślad za Sebastianem.
Kiedy zniknęli z widoku Miza spojrzała na Sarę.
-Czego chcesz?
-Ja niczego. Chcę tylko abyś się w końcu zdecydowała i oddała mi koronę wioski. Popatrz na siebie jesteś mała, słaba i nic nie umiesz. Sprowadzisz tą wioskę w biedę i nędzę.
-Zamknij się!
Krzyknęła Sara.
-Spokojnie. Skoro nie chcesz oddać jej do kogoś kto jest doświadczony to sama sobie ją wezmę.
-Nawet nie wiesz gdzie ona jest.
Powiedziała Sara. W summie ona też tego nie wiedziała. Jednak Ri powiedział jej że kiedy się wsłucha w otoczenie w las i rzekę, powietrze ciepło słońca pojawi się.
-Dobrze wiem. Pytanie czy ty wiesz?
Sara powoli już nie wytrzymywała. Zacisnęła dłonie bo pod nogami czuła płynącą wodę. Powoli zaczęła kreślić symbol i kiedy podniosła rękę woda ukazała się jej oczą. Postawiła jedną nogę do tyłu, a druga bardziej do przodu i była gotowa do ataku. Podniosła wzrok i zauważyła, że Miza tez trzyma wodę przed sobą i wykonuję tą sama pozycję. Wbiły w siebie wzrok.

sobota, 3 marca 2012

A jednak cie kocham rozdział 14

Sara słyszała już o jakiejś bójce przed klasą, kiedy wychodziły z Katy. Ruszyły w stronę odgłosów ,, Biją się''. Zamieszania na korytarzu nie dało się przegapić kiedy wyszły za zakrętu. Zobaczyła, że to Tim i Sebastian ręce jej opadły.
-Oni od początku się nie lubili co nie?
Zapytała Katy, ale Sary już nie było. Dziewczyna przebiła się przez tłum ludzi.
- Co wy tu do diaska robicie?
Zapytała krzyknięciem na nich.
-On zaczął!-krzykną Tim.
Sebastian tylko na niego spojrzał.
-On mnie uderzył.-powiedział tylko.-Miałeś na to ochotę od początku przyznaj się!
-Tak i to wielką!
-Dosyć!-Sara powoli już nie wytrzymywała.-Nie obchodzi mnie to kto zaczął! Tylko w końcu przestańcie!
-Ale kizia.-powiedział Tim.
-Nie nazywaj mnie tak nigdy więcej!-odwróciła się na pięcie i chciała już odejść.
-Sara!
-Nie!-krzyknęła. Sebastian nie słuchał i chciał do niej podejść.- Powiedziałam nie! Zostaw mnie w spokoju mam was dosyć oby dwóch. O co wy w ogóle się kłóćcie, bo nie rozumiem. A zresztą...
Odwróciła się i wybiegła z budynku. Na początku słyszała kroki biegu za nią i wszędzie by rozpoznała ten odgłos stup. To Sebastian. Jednak po kilku krokach odgłos ustał. Usłyszała jeszcze tylko głos Katy mówiącej jemu, że potrzebuje teraz spokoju.
Wybiegła i dobrała się do roweru, który wczoraj zostawiła w szkole. W kieszeni miała klucze do domu letniskowego więc pojechała w tamtą stronę. Jadąc zaczęły padać krople deszczu. Kiedy dotarła do drzwi budynku i przekręciła kluczyk usłyszała jak podjeżdża inny rower. Zauważyła Sebastiana. Wyskoczył z jeszcze jadącego roweru cały mokry tak jak i ona.
-Zostaw mnie. Potrzebuję spokoju.
Mimo wszystko podbiegł do niej i staną na przeciwko.
-Wybacz proszę.
-Czemu taki jesteś ?-zapytała bezradnie.
-Nie wiem. Sara ja... ja...
Chciał ją przytulić, ale odepchnęła go od siebie,
-Sara proszę.
Spojrzała mu prosto w oczy i jego zielone oczy wbijały się w jej. Czuła jakby rzucał na nią jakiś czar, nie mogła mu się oszpeć.
-Sebastian ... to ja powinnam ... ciebie przeprosić.
-W żadnym wypadku.
Pochylił się delikatnie w jej stronę. Ona  bez chwili czekania czy namysłu przylgnęła do niego i pocałowała. Objął ją i przyciągną jeszcze bardziej do siebie. Całując się Sara poczuła jego słodki smak usty. Delikatny dotyk ich ciał przerodził się w prawdziwy dotyk pełen nadziei. Nie zwracając na nic uwagi oparli się o drzwi i w pewnym momencie wpadli przez otwarte drzwi do środka. Sara zobaczyła jeszcze zielone oczy i rękę Sebastiana zaplątaną  w swoje włosy. Upadli i leżeli tak przez jakiś czas śmiejąc się. Domek na pustkowiu otoczony gęstym, zielonym lasem tętnił teraz życiem.
-Wracajmy do domu.
Powiedział Sebastian i chciał wstać, kiedy coś go objęło za szyję i zmusiło, aby jeszcze przez chwilę tak został jak leżał. Delikatne wargi Sary znowu dotknęły jego.
-Teraz możemy iść.
Dojechali pod dom Sary tam się pożegnali. Wieczorem po zjedzeniu kolacji Sara była w swoim pokoju i rozmawiała z Katy przez telefon.
-Taaa... jest słodki.-powiedziała i nagle zobaczyła jakiś ruch za oknem.-słuchaj muszę kończyć. No no pa.
Podeszła do okna i wpuściła Sebastiana do środka. Przeszedł przez okno stając jedną, bosą noga na parapecie.
-Co ty tu...?
-Naprawdę myślałaś, że do ciebie nie przyjdę?
-Ta....-powiedziała mrużąc oczy.-Powiesz o co chodzi z tymi bosymi stopami?
-A no dobra. Ty jako królowa możesz władać wszystkimi czterema żywiołami. My istoty poza rodu królewskiego tylko jedną. Moją mocą jest woda dlatego tylko tego cię uczyłem. Dzięki bosym stopą wczuwam każdą kropelkę na ziemi i pod nią więc zawsze jestem gotowy do ataku. A poza tym jest mi wygodniej.
Uśmiechnęła się i przytuliła się mocno do niego.Usiedli razem na łóżku opierając się o ściany. W końcu powieki Sary zaczęły się zamykać i oparła głowę na jego nogach. Sebastian zaczął głaskać Sarę po głowie bawiąc się jej kosmykami włosów co ją uspokajało.
W jednej chwili usłyszeli głos tuczącej się szyby na dole.

czwartek, 1 marca 2012

Co tu robisz? ( wiem rozdział długi i trochę akapity mogą się mylić)


Po powrocie do domu Sara zdjeła plecak w przed pokojui weszła do kuchni. Tam spotkała mamę. Kobieta stała przy blacie przed oknem i widać było jak rozmyślał. Sarze zrobiło się trochę gupio, że mama nie wie, iż córka tam stoi. Cofneła się do drzwi i otworzyła je ponownie. Tym razem zamkneła je trochę głośniej, aby mama wiedziała, że już wruciła ze szkoły. Marion wyrwała się gwałownie z myśli i spojrzała na wchodzącą  do kuchni Sarę. Podeszła do niej z uśmiechem i pocałowała w czoło. Chwile potem podeszła do zlewu i zaczeła pomywać. Zmywając zwruciła się do córki.
-Witaj córciu jak tam dzień w szkole?
-No... wimiarę. Zadali nam tyle zadań, że ja cie nie mogę.
Na twarzy Sary powstał niechetny grymas. Tak naprawde nie miała tyle do odrabiania, ale chciała mieć spokuj w pokoju, a tylko tak mogła go mieć. Bo mogła siedzieć gdzie chce i do kiedy z kim, ale najpierw musi odrobić lekcje.
-No to sporo pracy zabierz się do roboty.
-Jesli pozwolisz to najpierw zjem.
Puściła oko do mamy i zajrzała do lodówki. Wyjela sobie wczorajsza sałatkę i usiadła na krzesle na przeciwko Marion. Jadła powoli i bez chęci, trzymania widelca była za bardzo zmęczona. Zanim zjadła był juz prawi wieczór. Spojrzała na mamę. Po paru minutach ciszy stwierdziła, że mamę coś trapi. Z drżącym głosem spyała.
-Mamo? co jest? jesteś jakaś taka przybita.
-Sara chciałam ci powiedziec wiecorem, ale skoro już to...-zatrzymała się.-jutro wyjeżdżam do Trikot na tydzień. Muszę to wzywiązku z praca ja...
-Spokojnie mamo rozumiem.-powiedziała Sara nie kryjąc smuku. Wiedziała, że mama często wyjeżdża z tego względu.-Kocham cię.
Podeszła do mamy i przytuliła się do niej.
-Ja ciebie też.-Powiedziała i odwznajemniła uścisk.-Przepraszam, że znowu będe tak daleko od ciebie.
-Spokojnie roumiem.
Powiedziała i poszła po plecak, a następnie skierowała się ku pokojowi. Weszła po schodach i nacisneła klamkę od drzwi. Kiedy weszła do pomieszczenia ogarneła ją żeskość wieczoru. Natychmiast spojrzała w strone okna. Było otwarte. ,,Nie przypominam sobie, abym otwierała okno.-pomyslała jeszcze chwilę i stwierdziła.-Pewnie mama otworzyła je jak wróciła z pracy''. Podeszła i zamkneła je. Zrzuciła plecaka na podłogę przy biórku i usiadła na krześle przy toaletce. Spojrzała w lustro. ,,Nie mam ochoty dzisiaj już na nic''. Patrząc tak w swoje nędzne odbicie stwierdziła, że potrzebuje trochę rytmu i włączyła muzykę. Zamiast odrabiać zadanie z bioloi staneła na środku pokoju i w rytm muzyki zaczeła tańczyć. Taniec Sary zawsze się wyróżniał. Kochała to i tak jak jej nauczycielka tańca z młodych lat mówiła, że ona nie tańczy tylko całym ciałem, ale i całą duszą. Rytm piosenki zawsze ją uspokajał. Taniec sary był bardzo wyrazisty. Zawsze się starała tańczyc to o czym mówi piosenka i zawsze w miare wychodziło. Zanim spostrzegła na zegarze zrobiło się z ósmej wpół do dziesiątej. Wyciszyła troche piosekę i wzieła swoje rzeczy do spania. Poszła pod prysznic i zafundowała sobie zimną kąpiel. Kiedy wróciła w pokoju rozbrzmiewała jej ukochana piosenka. W głowie sobie nuciła tekst. Piosenka mówiła o dziewczynie, udowadnia, że kilka chwil jej życia mogło przeważyć na wszystkim. Kilka chwil jej życia było najlepszymi i najgorszymi chwilami. Piosenka uczyła tego, iż trzeba się cieszyć każda chwilą bez wyjątku. Sarę zawsze uspokajała ta piosenka i dawała jej do myślenia. Położyła się wygodnie na łużku zgasiła światło i poszła spać. Przez pierwszą godzinę nie mogła zasnąć, bo myslała tylko o tym jak Sebastian zareagował na Timiego na rwaniku. Drugą zaś na mysleniu jak to Timi ją pocałował i pełna wdzięczności podziękowała w myslach Sebastianowi za chwilę otuchy. Po tych wszystkich rozmyślaniach zrobiła się senna i w końcu pełna na myśleń zasneła.

Następnego dnia cisza w domu, aż raziła w uszy. Sara zeszła na dół i zapukała do pokoju mamy. Nikt nie odpowiedział. Weszła do  pokoju i zobaczyła starannie pościelone, duże łóżko. Wydawało jej się to trochę dziwne, ale kiedy weszła do kuchni zobaczyła, że na stole leży biała kartka z nabazgranym tekstem. Podeszła otworzyła kartkę i przeczytała.
,,Córciu bardzo przepraszam, że się nie porzegnałam osobiście, ale tak słodko spałaś nie miałam zamiaru ciebie budzić. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie prezes i powiedział, że muszę wylecieć dużo wcześniej. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. W mojej szufladce koło łużka znajdziesz pieniądze na jedzenie i na inne rzeczy. Kocham cię i całuję. Mama.''
Cała Marion nigdy nie umiała się żegnać.Wyjżała przez okno i zamysliła się. Z tego stanu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Podbieła do holu gdzie przejrzała się w lustrze i szybko przeczesała włosy palcami. To i tak bez wyjatku, bo przed chwilą wstała z łużka i wyglądała fatalnie. Wyjrzała przez judasza i stwierdział, że za drzwiami stoi Sebastian.
-Co tu robisz tak wcześnie? mamy dopiero na półdo dziesiąta.
-Wiem, ale chciałem cię poinformować.
-Oczym...?
Zapytała z zmartwieniem w głosie.
-Istota, która sprzeciwiła sie twoim żądą nagle znikła. Przypuszczamy, że szykuje już atak na ciebie. Dlatego przez jakiś czas jesteś skazana na mnie. Muszę być przy tobie jak najczęściej i jak najdłużej sie da.
-Trochę mnie przeraziłeś.
Powiedziała patrząc na niego spog powiek. Teraz kiedy zobaczyła go wczesnym rankiem oświetlonego przez światło poranka czuła jak do policzów napływa jej krew i zaczyna się rumienić.
-Wejdź do środka zanim jakis sąsiad mnie zobaczy w takim stanie.
Weszli razem. Sara poszła do łazienki sie przebrać, a w tym czasie Sebastian zwiedzał pokuj. Kiedy weszła do pokoju właśnie otwierał okno na ościerz.
-Dzięki zapomniałam otworzyć, bo zanim doszłam zadzwoniłeś do drzwi.
Usmiech chłopaka wynagradzał wszystko. Usiadła prz toaletce i zaczeła się czestać.
-Ślicznie wyglądasz.-Powiedział Sebastian-Nawet rano zanim sie ubierzesz i rozczeszesz.-Uśmiechneła się na te słowa.-Naprawdę i nie smiej się.
Kiedy skończyła wstała i podeszła do niego pod okno i spojrzała przez nie. On leciutko dotkna jej twarzy, po czym zwrucił ją ku sobie. Spojrzał głeboko w oczy. Zbliżył się do niej i pocałował ją. W pewnej chwili Sara oderwała się i odeszła dwa kroki.
-Wybacz.
Powiedział i spuściła głowę. Spojrzała na niego i powiedziała podchodząc do biórka i zabierając plecak założyła go na ramię.
-Zamknij okno idziemy do szkoły za pietnaście minut dzwonek.
Sebasian zamkną posłusznie okno i powędrowała za nią.
-A gdzie twoja mama?
-Wyleciała na tydzień w srawie pracy.
Wyszli. Droga do szkoły mineła cicho. Dochodząc do budynku usłyszeli krzy Katy. Dobiegła do nich.
Lekcje minęły swobodnie, ale przed południem Sebastian miał już dosyć zerwała się był w sumie w szkole , ale nie na lekcji.Stał teraz przy oknie, kiedy zobaczył Timiego.
Tim przeszedł obok niego obojętnie, ale nie oparł się i uderzył barkiem Sebastiana. Ten spojrzał na niego.
-Hej! Uważaj!
Tim staną na przeciwko niego i uśmiechną się drwiąco.
-Bo co? Pobijesz mnie? Ty niby takie chuchro?
Sebastian sprowokowany popchną bez wysiłku Tima, a ten prawie by się przewrócił. Tim zacisną pięść i wymierzył w Sebastiana, chłopak pozwolił sie uderzyć. Jednak nie dał mu motywacji i chwycił go za koszulkę jedną ręką. Druga zaciśnięta w pięść wylądowała na twarzy chłopaka. Następnie przytrzymał jego koszulkę także drugą ręką i kolanem walną Timiego w brzuch. Puścił odpychając go do tyłu. Chłopak się zachwiał, ale nie tracił równowagi.
-Zostaw ją w spokoju Sebastian. Sara jest moja i nie zapominaj o tym.